Wiadomości
wszystkie
Recenzja filmowa nr 604: Towarzysz (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Pierwsze, co usłyszałam na temat tego filmu, to wytyczne, żeby do kina iść w ciemno. Żadnych zwiastunów, opisów i szczegółowych recenzji. Z doświadczenia jednak wiem, że takie gadanie często służy maskowaniu kiepskiej produkcji. W końcu, kiedy zwabiony widz zasiądzie już w fotelu kinowym, to rzadko wychodzi przed czasem (Mnie się to nigdy nie zdarzyło, a jestem jedną z tych nieszczęsnych osób, które były na seansie „Smoleńska”.) Postanowiłam jednak zaryzykować i się nie zawiodłam. W związku z tym muszę potwierdzić: jak najbardziej należy podchodzić do tego filmu bez znajomości fabuły. Frajda z oglądania i odkrywania niespodzianek przygotowanych dla nas przez twórców jest tym większa. Będę pisać więc bardzo ogólnikowo.
Mamy do czynienia z thrillerem zahaczającym mocno o horror. Akcja toczy się na dość ograniczonej powierzchni, jaką jest bardzo okazały dom jednego z naszych bohaterów. Tam też spotyka się grupka znajomych i tam dochodzi do wielu mniej, lub bardziej nieprzewidzianych zdarzeń. I zdaję sobie sprawę, że brzmi to jak opis kolejnego generycznego horroru. Z tym gatunkiem jest zawsze ryzykownie. Gdy mamy do czynienia z kiepskim horrorem, to wizyta w kinie przypomina leczenie kanałowe bez znieczulenia. Jednak, gdy reżyser wie co robi, to czeka nas fantastyczna rozrywka, bo to najczęściej jazda bez trzymanki. Z radością donoszę, że „Towarzysz” zalicza się do tej drugiej kategorii.
Jest tu mnóstwo twistów, a już pierwszy pozwala mieć nadzieję, że nie będzie to kolejny odgrzewany kotlet. Film ma bardzo ciekawy koncept, który stopniowo rozwija i który daje duże pole do popisu dla scenarzystów oraz aktorów, którzy tu wypadają świetnie, zwłaszcza Sophie Thatcher, którą całkiem niedawno podziwiałam w „Heretic”. Dzięki temu nawet zwyczajowe ganianie z bronią po lesie nabiera nowego znaczenia. Poza sporą dawką zaskoczeń, jest jeszcze dużo humoru, który jednak nie obniża napięcia i poczucia zagrożenia. Film do tego porusza parę fundamentalnych kwestii, takich jak: człowieczeństwo, relacje międzyludzkie i współczesna miłość. Przede wszystkim jest jednak zgrabnie nakręconą i podlaną sporą dawką krwi rozrywką, którą mogę z czystym sumieniem polecić.
(Ala Cieślewicz)
reż. Drew Hancock
Ocena: 7/10