Recenzja filmowa: Twisters (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Twisters (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

Repertuar Kina "Sokół" w Tucholi: SIERPIEŃ 2024

Na upały najlepiej zaaplikować sobie kino katastroficzne. Oczywiście mam na myśli dobrze nakręcone kino katastroficzne, a o takie ostatnimi czasy było niestety trudno. Z przyjemnością jednak donoszę, że „Twisters”, trzymając się mocno zasad gatunku, nie popada przy tym w kliszowe koleiny.

Jeżeli ktoś jest w podobnym wieku, co ja, na pewno pamięta hit z 1996 roku pt. „Twister”, w którym para prawie rozwiedzionych naukowców ścigała tornada i próbowała znaleźć sposób na wczesne ostrzeganie ludzi przed tym niebezpiecznym zjawiskiem. Film miał swoje świetne momenty akcji, przeplatane niestety ciężkostrawnym rzępoleniem trójkąta miłosnego. W najnowszej produkcji też zahaczamy o rom-kom, ale z o wiele większym wdziękiem i lekkością. Obserwujemy dwa rywalizujące ze sobą zespoły; naukowców, którzy zajmują się badaniem tornad oraz youtuberów, którzy transmitują to zjawisko na żywo. Podoba mi się, że żadnej ze stron się nie gloryfikuje ani tym bardziej nie potępia. Film znalazł trochę czasu, by pogłębić charaktery poszczególnych bohaterów, na tyle żeby nam widzom na nich zależało. Ale wiadomo, że przyszliśmy tu przede wszystkim, żeby emocjonować się wielką trąbą powietrzną i to właśnie dostajemy.

Dobrze w filmie widać, że pomimo zaawansowanej techniki i dużych środków, trudno przewidzieć zmieniające się warunki pogodowe, a ludzie często w tragiczny sposób uczą się pokory wobec natury. Myślałam, że filmowcy skupią się bardziej na ekologii, jednak woleli zwrócić uwagę na krwiożerczych przedsiębiorców, wykorzystujących ciężką sytuację mieszkańców, których dobytek całego życia zabrało tornado.

Twórcy wiedzą, co robią. Zależy im, żeby podczas seansu trzymać nas na krawędzi fotela, rozumieją jednak, kiedy trzeba wyhamować. Zbyt często w takich filmach prawa fizyki muszą zrobić miejsce widowisku, a widzom pozostaje wtedy tylko wywracanie oczami. Widać duży budżet, ale bez gigantomanii. Obeszło się też bez zwyczajowego szantażu emocjonalnego. Nie ma więc szczeniaczków, które utknęły w studzienkach kanalizacyjnych, ani chorych na astmę dzieci, które zgubiły ostatni dostępny inhalator. Jest po prostu bardzo dobra rozrywka z trójwymiarowymi bohaterami, która zapewne nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii kinematografii, ale zapewni mile spędzony czas w kinie.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Lee Isaac Chung

Ocena: 7/10