Recenzja filmowa: Tylko sprawiedliwość - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Tylko sprawiedliwość

Film miał swoją światową premierę  6 września 2019 roku. Polska premiera odbyła się 26 czerwca 2020 roku

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

 

Głównym bohaterem jest adwokat Bryan Stevenson, który poświęcił swoją karierę reprezentowaniu ubogich więźniów. Kiedy na początku filmu widzimy, jak ten czarnoskóry prawnik po Harvardzie zakłada swoją organizację w Alabamie, wiemy, że będzie miał ostro pod górkę. Jednym z jego pierwszych i jednocześnie najsłynniejszych klientów był Walter McMillian, skazany na karę śmierci za zastrzelenie nastolatki. Już po pobieżnym przeczytaniu akt adwokat doszedł do wniosku, że Walter jest niewinny, jednak próbując to udowodnić zderzył się ze ścianą niechęci, uprzedzeń, gróźb i manipulacji. Książka, w której opisał tamtą historię, stała się podstawą scenariusza.

Co mnie najbardziej tu uderzyło, to fakt, że opowiadane tu wydarzenia miały miejsce pod koniec XX wieku w cywilizowanym kraju, który na dodatek miał wielokrotnie szansę uczyć się na własnych, bolesnych błędach. Tymczasem, choć na żadnym trawniku nie płoną już krzyże, pod względem mentalnym niewiele się zmieniło. Żeby było „zabawniej” akcja filmu toczy się w Monroeville, mieście rodzinnym Harper Lee, autorki „Zabić drozda”, z której wszyscy mieszkańcy są niezwykle dumni, lecz wydaje się, że mało kto rzeczywiście przeczytał tę książkę. Nie będę więc ukrywać, że oglądaniu towarzyszy nieznośna frustracja i uczucie bezsilności. Dużo sytuacji można przyjąć z niedowierzaniem, a historia jest przecież prawdziwa.

Film ma wyraźne zacięcie dydaktyczne, ale robi to całkowicie świadomie i z wyczuciem. Zresztą, jak się weźmie pod lupę statystyki i wspomni całkiem niedawną falę protestów po tragicznej śmierci George Floyda w Stanach Zjednoczonych, można dojść do natychmiastowego wniosku, że filmy o takiej wymowie są ciągle potrzebne. Obraz jest też momentami tendencyjny, ale w końcu mowa o karze śmierci, o którą w takiej Alabamie wyjątkowo łatwo, więc można sobie darować subtelności. To przede wszystkim solidne i poruszające kino, bardzo dobrze zagrane. Parę razy też potrafi zaskoczyć i wyłamać się ze schematu. Najważniejsze jednak, że zostaje na długo po napisach końcowych. Zostaje i mocno uwiera.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Destin Daniel Cretton

Ocena: 7/10