Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Venom 3: Ostatni taniec (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Ostatnia część trylogii, opowiadającej o specyficznej relacji byłego dziennikarza Eddiego Brocka i zamieszkującego jego ciało symbionta Venoma. Ostatnia przynajmniej na razie, bo jak wiadomo w kinie super bohaterskim rzadko kiedy dochodzi do definitywnych rozstań. Twórcy filmowi lubią sobie zostawiać otwarte furtki, by móc powrócić do sprawdzonych historii i lubianych bohaterów. W tej odsłonie nasi protagoniści będą ścigani przez wszelkie możliwe organizacje ziemskie oraz istoty z innych światów, co doprowadzi do wielkiego rozbuchanego finału.
W tym miejscu najlepiej byłoby wkleić recenzję części pierwszej, albo i drugiej, bo wydaje mi się, że wrażenia po seansie są identyczne. Można by optymistycznie stwierdzić, że seria trzyma poziom, problem jednak w tym, że ten poziom jest nie za wysoki. To, co zawsze działało w każdym z tych filmów, czyli relacja Eddiego i Venoma działa nadal i jest to najjaśniejszy element tej produkcji. Ta nietypowa przyjaźń dostarcza nam zarówno wzruszeń, jak i śmiechu, a przede wszystkim jest wiarygodna. Venom znowu jest pełnowartościową postacią, a Tom Hardy, który po raz kolejny dźwiga na swoich barkach szczątkowy scenariusz, naturalnie nie zawodzi.
Z całą resztą jest jednak problem. Są w tym filmie ze dwie sceny, które zapadły mi w pamięć. Pozostałe grzęzną w schematach i przeciętności. Zasypuje się nas masą pobocznych bohaterów, którzy jednak w miarę rozwoju akcji nie mają za dużo do roboty, poza tworzeniem sztucznego tłumu w bombastycznym finale. Wszyscy napisani są przy tym na jedno kopyto; mściwy żołnierz, ambitny naukowiec itp. Niektóre sceny ciągną się bez końca, inne zostają ucięte zbyt wcześnie. Panuje powszechny narracyjny bałagan, a logika wydarzeń leży i kwiczy. I na to wszystko można by spokojnie przymknąć oko. W końcu mówimy o glucie z kosmosu, który uwielbia pożerać głowy złoczyńców. Takie produkcje nie słynną z ambicji i wyznaczania kamieni milowych w historii kinematografii. Szkoda tylko, że film jest kompletnie pozbawiony polotu. Nikt się tu nie pokusił, żeby choć na chwilę wyjść poza schemat i zaskoczyć widza. Przez cały seans miałam wrażenie, że twórcy chcą po prostu odbębnić temat i iść do domu, przez co historia tu opowiedziana pozostawia po sobie co najwyżej letnie uczucia.
Nie odradzam wizyty w kinie, zwłaszcza widzom, którzy przez lata zżyli się mocno z Venomem. Pozostałym jednak polecam seans w domu, kiedy film wyjdzie na streamingach. Sprawdzi się jako tło do obiadu, tak jak inne przeciętne filmy.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Kelly Marcel
Ocena: 5/10