Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Żona
Film miał swoją światową premierę 12 września 2017 roku, w kinach polskich pojawił się 7 września 2018 roku.
Zobacz też: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Kameralny dramat o małżeństwie z czterdziestoletnim stażem. Poznajemy ich pewnej niespokojnej nocy, kiedy czekają na bardzo ważny telefon. W końcu okazuje się, że mąż – Joe Castleman został laureatem Literackiej Nagrody Nobla. Razem z żoną Joan wybiera się więc do Sztokholmu na wielką uroczystość. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Joan to typowa, pozbawiona własnych ambicji, żona przy geniuszu, która dba o jego zdrowie, samopoczucie i garderobę, a co najważniejsze, pozostaje zawsze na drugim planie. W miarę jednak jak obserwujemy „Nobla od kuchni”, coraz więcej faktów z życia małżonków wychodzi na jaw, a Joan staje się dla nas coraz bardziej złożoną postacią, której wkład w sukces męża jest o wiele większy niż wierne trwanie przy jego boku przez parę dekad. Do tego w pobliżu krąży inny wścibski pisarz, któremu marzy się napisanie nieautoryzowanej biografii świeżo upieczonego Noblisty.
Od razu uprzedzam, że moja ocena tego filmu może być nieco zawyżona. Po niewypałach z Dywizjonami 303 byłam jednak spragniona psychologii postaci i tu je dostałam. Świetna jest reżyseria. Każdy niuans i gest mówi coś nowego o bohaterach, a wychwytywane ich to prawdziwa przyjemność. Nie jest to jednak tylko i wyłącznie gra w subtelności dla spostrzegawczych widzów. Kiedy sytuacja tego wymaga i trzeba sobie nawzajem wygarnąć, pada wiele niecenzuralnych słów. A że przez tyle lat się tego sporo nazbierało, wiele scen ma dramatyczny przebieg. Ale żadna z nich nie jest przedramatyzowana. Nie chodzi też o to, żeby pomstować na męża i współczuć żonie. W końcu nie była więźniem przez te wszystkie lata, a małżonków tyle samo łączy, co dzieli. Film jest siłą rzeczy oparty na dialogu i ma umiarkowane tempo, a mimo to historia wciąga, bohaterowie fascynują, a wszystko razem składa się na bardzo udany seans.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Björn Runge
Ocena: 7/10