Wiadomości
wszystkieRecenzje filmowe: Lewandowski – Nieznany reż. Maciej Kowalczuk i Kuba reż. Jan Dybus
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
UWAGA: Z okazji zbliżającego się EURO, proponujemy dwa filmy dokumentalne o znanych i wybitnych piłkarzach
Dwa dokumenty o dwóch słynnych polskich piłkarzach, byłym i obecnym kapitanie drużyny narodowej. Jeden już zakończył karierę na boisku, drugi ma do tego momentu coraz bliżej, więc to idealna okazja na pewne podsumowania. A na przykładzie tych filmów widać wyraźnie, że można to zrobić na dwa kompletnie różne sposoby.
Niech nikogo nie zmyli tytuł „Lewandowski – Nieznany”, średnio zorientowany kibic nie za wiele nowego się dowie. Wyraźnie zresztą widać, że nie o to w tym filmie chodzi. Reżyser wymyślił sobie laurkę i przez cały film ją konsekwentnie pisze. Dość powiedzieć, że Robert Lewandowski prezentuje się w nim jak kandydat na prezydenta w spocie wyborczym, a nie człowiek z krwi i kości, który swoje przeżył na boisku i poza nim. Wszystko tu jest wygładzone, wystudiowane, pozbawione emocji i w konsekwencji niewiarygodnie drętwe. Dzięki Bogu za Jürgena Kloppa, legendarnego trenera Borussii Dortmund, który dorzuca trochę luzu, opowiadając jak specjalnie pod Lewandowskiego nauczył się jak po polsku powiedzieć „Rusz d...!”
Oglądamy tu przeważnie sukcesy, które oczywiście w przypadku tego konkretnego piłkarza są spektakularne i nie do podważenia. Ale przecież nie na tym polega film dokumentalny, żeby komuś przez cały czas tylko dosładzać. Część niepowodzeń każdego człowieka bierze się z jego własnych błędów. Tego tutaj się jednak nie dowiemy. Jeśli coś było w karierze Lewandowskiego nie tak, to przychodziło z zewnątrz w postaci anonimowej fali hejtu, jak po nieudanych MŚ w 2018, czy mało przyjaznym rozstaniu z Bayernem Monachium. Nie ma też niemal nic o drużynie narodowej, co w przypadku obecnego kapitana jest co najmniej dziwne. No ale nie odnotowano tam tak spektakularnych sukcesów, więc pewnie nie pasowało do narracji.
Zupełnie inaczej jest z filmem Jakuba Błaszczykowskiego, który zaczyna się od jego niestrzelonego karnego w meczu z Portugalią w ćwierćfinale Euro 2016. Fakt ten piłkarz przeżywa do dziś i się z tym nie kryje. W ogóle z niczym się nie kryje i odpowiada na każde niewygodne pytanie. Dowiemy się więc o kulisach afery biletowej na Euro 2012, konflikcie z Kloppem po tym jak Kuba zaczął tracić miejsce w składzie na rzecz młodego Mario Götze, co przeżywał gdy stracił opaskę kapitana w drużynie narodowej i wreszcie na temat konfliktu z Robertem Lewandowskim, o którym oczywiście nie ma słowa w drugim dokumencie.
I w tym miejscu dochodzi do dość kuriozalnej sytuacji. Bo w dokumencie o Lewym nie ma Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka, którzy grali z nim w Borussii Dortmund, za to Piszczek i Lewandowski występują w filmie Błaszczykowskiego i opowiadają o okolicznościach swoich niesnasek. I w trakcie tych kilkunastu minut Lewandowski jest bardziej ludzki i przystępny niż w ciągu półtorej godziny swojej przedwczesnej hagiografii. To też pokazuje na jakich zasadach dobierano osoby występujące w poszczególnych dokumentach. U Lewandowskiego miało być przede wszystkim miło. Najlepiej widać to na przykładzie Zbigniewa Bońka, który u Lewego wygłasza frazesy, a który odmówił udziału w filmie Błaszczykowskiego, gdzie musiałby odpowiadać na konkretne i trudne pytania.
Nie chodzi o to, że film Lewandowskiego jest kompletnie nieudany. Jakieś piłkarskie smaczki się tam znajdą. Przykładowo ja jako kibic zawsze mam palpitacje serca, gdy Lewy strzela karne, a dzięki jego dokumentowi dowiedziałam się, dlaczego robi to tak nieszablonowo i ryzykownie i ma na tym polu aż 93% skuteczności. Problem w tym, że obejrzałam te filmy jeden po drugim i przy dokumencie Błaszczykowskiego, który miejscami przypomina odkryty nerw, film Lewandowskiego wypada bardzo banalnie. Dlatego z czystym sumieniem spragnionym emocji i informacji kibicom polecam jedynie film dokumentalny „Kuba”.
Ocena:
Lewandowski – Nieznany 5/10, Kuba 7/10