Wiadomości
wszystkieUWAGA! Recenzja przedpremierowa: Sen o okapi (Plakat, zwiastun i informacje)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Zwiastun, plakat i informacje o filmie
Ten film to ekranizacja prozy Mariany Leky, której akcja dzieje się w małej wiosce, zamieszkałej przez grono osobliwych mieszkańców. Wśród nich jest Luiza, której babcia posiada intrygujący dar. Mianowicie ilekroć przyśni jej się okapi, ktoś z mieszkańców wioski umiera w ciągu dwudziestu czterech godzin. Jako, że w przeszłości owe prorocze sny okazywały się prawdziwe, każdy z zainteresowanych bierze je na poważnie i na miejscowość pada blady strach. Jest to też kapitalny pomysł wyjściowy dla słodko – gorzkiej historii obyczajowej. Mimo jednak, że mam sporo ciepłych uczuć w stosunku do tego filmu, po obejrzeniu go moim dojmującym wrażeniem jest poczucie niedosytu.
Na początku trudno się wgryźć w przedstawianą tu historię, bo dość bezpardonowo zostajemy zasypani nazwiskami bohaterów i ich skróconymi życiorysami. Nie do końca jednak rozumiem po co, skoro połowa z nich nie będzie się liczyć w dalszym rozwoju akcji. Film jest zdecydowanie za krótki na ilość wątków, które stara się ogarnąć w trzech liniach czasowych. Nic więc dziwnego, że niektóre z nich są ledwo liźnięte i co mniej uważny widz może je zwyczajnie przegapić. Największy nacisk położono na ukazanie perypetii Luizy i jej babci, jednak również one mają tu ograniczony czas antenowy, a naprawdę szkoda, bo czuć wyraźnie, że to intrygująca para.
Niewykorzystany potencjał widać pod koniec, kiedy możemy obejrzeć kilka kluczowych dla historii rozstrzygnięć; ktoś odchodzi na zawsze, ktoś się zakochuje, a ktoś inny zdobywa na odwagę. Niestety podane nam to jest jak seria z karabinu maszynowego, przez co naszpikowanym emocjami scenom nie daje się wybrzmieć. Poza tym za mało czasu spędziliśmy z poszczególnymi bohaterami, by się do nich odpowiednio przywiązać i razem z nimi przeżywać. Ostatecznie fakt, że z ekranu sączą się dla widza wzruszenia, to zasługa bardzo dobrej gry aktorów. Fantastycznie też wypada miejsce akcji, któremu nadano odpowiednią baśniową aurę, ale bez pastelowej cukierkowatej sztuczności, którą się w tego typu historiach często nachalnie preferuje. To nadal realne miejsce.
A sam film jest w sumie ciekawy i przyjemny w oglądaniu, jednak przez cały czas nie mogłam pozbyć się wrażenia, że oglądam jedynie streszczenie i że najwyraźniej będę musiała przeczytać książkę, by w pełni poznać i docenić tę historię.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Aron Lehmann
Ocena: 6/10