Wiadomości
wszystkieUwaga wywiad: Dzisiaj st. kpr. Kamil Warmiński prosto z Afganistanu
Zapraszamy do lektury wywiadu ze st. kpr. Kamilem Warmińskim, żołnierzem stacjonującym obecnie w bazie Ghazni w Afganistanie. Swoją przygodę z wojskiem rozpoczął w 2005 roku. To już druga misja polskiego żołnierza pochodzącego z Tucholi, w pierwszej uczestniczył na przełomie 2009 i 2010 roku.
Paweł Cieślewicz: Musiał Pan otrzymać zgodę na rozmowę z nami, czy taka zgoda nie jest wymagana?
Kamil Warmiński: Zgoda nie jest wymagana, jeżeli chodzi o odpowiedzi na pytania dotyczące zakresu obowiązków wykonywanych na zajmowanym stanowisku. W pozostałych przypadkach osobą upoważnioną do udzielania odpowiedzi na pytania jest osoba wskazana przez Dowódcę Polskich Sił Zadaniowych –Oficer Prasowy Kontyngentu.
PC: Proszę nam powiedzieć ile kilometrów nas w tej chwili dzieli?
KW: W linii prostej odległość między bazą w Ghazni a Tucholą wynosi około 4500 km. Jeżeli ktoś chciałby pokonać tą trasę drogą lądową wówczas musi się przygotować na ponad 6100 km.
PC: Kiedyś to byłaby wręcz niewyobrażalna odległość, ale i tak robi wrażenie. W jaki sposób tam docieracie?
KW: Rotacja podzielona jest na kilka etapów. Zaczyna się na jednym z polskich lotnisk a kończy w bazie docelowej. Cała podróż odbywa się drogą powietrzną i trwa średnio około tygodnia.
To już druga misja st. kpr. Kamila Warmińskiego w Afganistanie. (fot. nadesłane)
PC: Jak w ogóle zaczęła się Pana przygoda z wojskiem?
KW: Początkowo starałem się o przyjęcie do Szkoły Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu. Niestety nie udało się. Podjąłem wówczas decyzję, że pójdę do wojska na ochotnika. Przypomnę, że w tamtym czasie w wojsku była jeszcze służba zasadnicza. Swoją przygodę z wojskiem rozpocząłem w 1 Ośrodku Szkolenia Kierowców w Grudziądzu w 2005 roku.
PC: Czy to Pana pierwszy wyjazd na misję? Czy trudno tam się dostać?
KW: Na misji jestem drugi raz. Poprzednio w Afganistanie byłem na przełomie 2009 i 2010 roku. Z mojego punktu widzenia, wyjechać na misję nie jest łatwo. Okres przygotowania jest ciężkim czasem, w którym żołnierze przechodzą szereg szkoleń, kursów i egzaminów. Poza tym podstawowym kryterium, które należy spełnić to przejść pozytywnie szczegółowe badania lekarskie.
PC: Czy taki wyjazd, w Pana przypadku to była trudna decyzja?
KW: Wyjazd na misję, to bardzo trudna decyzja. Wyjeżdżając drugi raz byłem dużo bardziej świadomy ryzyka oraz zagrożeń jakie tam czekają. Poza tym wiedziałem, że okres co najmniej sześciu miesięcy to naprawdę sporo czasu..
PC: Myślę, że każdy żołnierz, niezależnie od sytuacji, czekał i czeka na czas wolny po służbie, na przepustkę. W Pana przypadku przepustka jest raczej niemożliwa ? Co Pan robi z czasem wolnym?
KW: Jest sporo możliwości zabezpieczenia swojego czasu wolnego na misji. Podstawowym „zabijaczem” czasu jest sport. Siłownia, sala aerobowa (potocznie zwana chomikarnią), piłka nożna, siatkowa, koszykówka to najczęściej wybierane dyscypliny sportowe. Oprócz tego na terenie bazy działa klub żołnierski w którym można obejrzeć telewizje, wypożyczyć książkę, skorzystać z Internetu lub po prostu zadzwonić do najbliższych. Bardzo często zdarza się, że żołnierze na misji korzystając z wolego czasu po prostu odpoczywają. Ja od pewnego czasu staram się szlifować kondycję i zgubić zbędne kalorie złapane na amerykańskiej stołówce.
Kamil jest szefem stacji radiowej HAMDARD (fot. nadesłane)
PC: Czym konkretnie zajmuje się Pan podczas misji w Afganistanie?
KW: Do Afganistanu przyjechałem na stanowisko Szefa Stacji Radiowej. Do moich obowiązków należy prowadzenie radia oraz koordynacja pracy zatrudnionych tłumaczy – DJów radiowych. Prowadzone przeze mnie radio – Radio HAMDARD cieszy się ogromną popularnością wśród słuchaczy w prowincji Ghazni.
PC: Czy często ma Pan możliwość kontaktowania się z bliskimi i jak to technicznie wygląda?
KW: Każdy żołnierz przebywający na misji „dostaje” obligatoryjnie pakiet minut do wykorzystania w ciągu doby. Warianty są dwa: 4 minuty na połączenie z numerem telefonu komórkowego + 10 minut na numer stacjonarny albo drugi wariant – 7 minut na połączenia z dowolnym numerem telefonu komórkowego. Oprócz tego na terenie bazy działa kafejka internetowa, która daje możliwość skorzystania ze Skype lub innego komunikatora internetowego.
PC: Zdajemy sobie sprawę, że nie należy pytać o przebieg misji, ale czy to jest tak, ze zaraz po przyjeździe na miejsce chciałoby się wracać do Polski, a jak się już wróci, to chciałoby się znowu wyjechać?
KW: Według mnie jest to kwestia indywidualnego podejścia do sprawy. Pamiętam, że po powrocie z poprzedniej zmiany powiedziałem rodzinie i sobie, że już więcej tam nie pojadę. Po około dwóch latach zacząłem myśleć, że może jeszcze raz. Rok później byłem już w Afganistanie. Mimo różnych sytuacji, które się przytrafiają na misji, po jakimś czasie człowiek zaczyna myśleć o kolejnym wyjeździe. Wspomina te dobre chwile.
PC: Kiedy możemy spodziewać się Pana w Polsce, do kiedy będzie Pan przebywał na misji?
KW: Dokładny termin mojego powrotu nie jest jeszcze znany, ale myślę, że Święta Bożego Narodzenia spędzę w gronie rodziny i przyjaciół w Polsce. Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić moją żonę Olę, synka Franka, córeczkę Małgosię oraz rodziców i całą rodzinę z Tucholi i okolic.
PC: Dziękujemy za rozmowę, pozdrawiamy serdecznie!
Współpraca przy tworzeniu wywiadu: Piotr Kozłowski
(fot. nadesłane)
(fot. galeria - facebook)
Wszystkich zdjęć: 15