Ala Cieślewicz o Oscarach 2017 - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Ala Cieślewicz o Oscarach 2017

Wszystko szło sprawnie jak po sznurku, aż do ostatniej, najważniejszej kategorii i wielkiej wtopy organizatorów, kiedy zamiast ekipie „Moonlight” nagrodę dla najlepszego filmu wręczono początkowo twórcom „La La Land”. Tyle kasy poszło na transmisję i makeupy gwiazd, a nie było komu dopilnować, żeby Warren Beatty wniósł na scenę właściwą kopertę. Ta sytuacja dostarczy materiału na dowcipy do czasu następnej ceremonii, z których śmiać będą się wszyscy z wyjątkiem producentów „La La Land”, którzy musieli oddać statuetki już po wygłoszeniu płomiennych przemów.

Nawet bez tego ostatniego Oscara, musical „La La Land” okazał się zwycięzcą wieczoru pod względem ilości statuetek (sześć), zagarniając oprócz nagród muzycznych, także tę dla najlepszej aktorki Emmy Stone i dla reżysera Damiena Chazelle. Najlepszym aktorem okrzyknięty został Casey Aflleck za „Manchester by the sea”, ten mniej ładny i bardziej utalentowany z rodzeństwa Afflecków (jego brat dzień wcześniej „zdobył” Złotą Malinę). Casey Affleck prezentuje aktorstwo w stylu: „piąta rano przed pierwszą kawą”, dla jednych zniuansowane, dla innych niemrawe, nareszcie jednak trafił mu się film, w którym to jak najbardziej pasuje. Mi w tym roku bardziej przypadły do gustu Oscary za role drugoplanowe. Jak wszyscy fani „House of Cards” cieszę się z triumfu Mahershala Ali w roli łagodnego dilera narkotyków w „Moonlight”. Viola Davis mogłaby już spokojnie odbierać nagrody za całokształt twórczości, czego się bowiem nie dotknie, zamienia w złoto. Swoją kreację w „Fences” na pewno też.

Poza tym, zgodnie z przewidywaniami, dostało się Donaldowi Trumpowi, którego Hollywood nie znosi z wzajemnością. Zaczęło się od owacji na stojąco dla Meryl Streep, wg nowego prezydenta: „najbardziej przereklamowanej aktorki w historii”. Prowadzący Jimmy Kimmel żartował, że Streep w tym roku w niczym nie zagrała, a nominowano ją po raz dwudziesty z przyzwyczajenia. Nagroda dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego powędrowała do Iranu za film „Klient”, ale reżyser Asghar Farhadi odmówił przybycia na ceremonię w proteście przeciwko polityce Trumpa, zakazującej wjazdu do USA obywatelom kilku krajów muzułmańskich. Nie przez cały wieczór było oczywiście tak poważnie, co pewien czas na obecnych spadały małe spadochrony ze słodyczami, a największe gwiazdy czytały najlepsze hejty internetowe na swój temat. Poza końcową wpadką obyło się raczej bez niespodzianek. Ale ta jedna na długo wystarczy.

(Ala Cieślewicz)

P.S. Specjalnie nie rozwodzę się nad zwycięzcą w najważniejszej kategorii, gdyż najbliższa środowa recenzja będzie poświęcona właśnie „Moonlight”

Zdjęcie ze strony:

http://lubimyczytac.pl/aktualnosci/8250/literacki-przewodnik-po-nominacjach-do-oscarow

Zobacz też:

Oscary 2016

Nasze recenzje w kolejności alfabetycznej