Julia Grzona - "Autorytet". Opowiadanie - część trzecia, ostatnia. - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Julia Grzona - "Autorytet". Opowiadanie - część trzecia, ostatnia.

Dzisiaj przedstawiamy trzecią, ostatnią część opowiadania, którego autorką jest Julia Grzona, uczennica Liceum Ogólnokształcącego w Tucholi. Tym opowiadaniem Julia wygrała powiatowy konkurs o autorytetach w życiu młodego człowieka.

Zobacz część pierwszą i drugą:

http://reporter-24.pl/wiadomosc/julia-grzona-autorytet-opowiadanie-czesc-pierwsza

http://reporter-24.pl/wiadomosc/julia-grzona-autorytet-opowiadania-czesc-druga

(...)

Ból czułam wszędzie. Bolały mnie plecy, głowa, nogi… oddychałam z trudem, a każdy zaciągnięty wdech powodował potworne szczypanie w gardle i zatokach. W ustach czułam smak krwi pomieszanej z czymś gorzkim.

Otworzyłam oczy, po czym od razu je zamknęłam. Światło paliło nie dając możliwości patrzenia. Wzięłam głęboki wdech- to był błąd. Zaczęłam kaszleć i krztusić się. Chęć złapania powietrza sprawiła, że zgięłam się wpół i tym samym usiadłam. Wszystko mnie bolało- co było chyba dobrym znakiem, przynajmniej wiem, że żyję.

-Obudziła się śpiąca królewna.

Zesztywniałam.

Głos dobiegał z mojej lewej strony. Był to głos tego samego mężczyzny, którego spotkałam w szkole. Zaczęłam mrugać powiekami, żeby dać możliwość oczom przyzwyczajenia się do światła. Lekko panikując zaczęłam pocierać oczy, by im w tym pomóc. Na początku obraz był zamazany, lecz po chwili wszystko nabierało ostrości.

Pierwsze co zobaczyłam, to to, że leżę na łóżku. Kostkę miałam zawiniętą w jakiś opatrunek, a ręce całe pozalepiane były różnych wielkości bandażami.

Znajdowałam się w średniej wielkości białej Sali. Pomieszczenie nie wyglądało jak szpitalne, więc gdzie się znajdowałam? Z przerażeniem szukałam wzrokiem mężczyzny. Stał on oparty o ścianę po mojej lewej stronie. Ubrany był podobnie jak ostatnio, tylko, że teraz widziałam jego twarz. Wyglądał to około dwadzieścia lat, miał mocny podbródek i nieuczesane ciemne włosy. Jego piwne oczy wpatrywały się we mnie. Pod wpływem jego wzroku skuliłam się jeszcze bardziej i zadrżałam na całym ciele.

-Spokojnie- powiedział – nic ci nie zrobię. Jesteś tu bezpieczna- widząc, że nie za bardzo mnie to uspokoiło kontynuował- Jestem Andrew, a ty?- przypatrzyłam mu się dokładnie. Nie wyglądał na groźnego. Nie wiedziałam gdzie jestem i czego ode mnie chciał, więc odpowiedziałam.

-H… Hope- uśmiechnął się do mnie.

-Miło cie poznać, Hope. Dał bym ci jeszcze poleżeć, niestety musimy już iść. Dasz radę wstać sama?- podejrzewam, że sprawi mi to dużą trudność, ale nie chciałam, żeby mi pomagał, więc przytaknęłam.

Nie miałam pojęcia dokąd chce mnie zabrać, czułam się niepewnie. Wyprostowałam się i przełożyłam nogi na podłogę. Zauważyłam, że byłam ubrana  szary dres i podkoszulkę. Z podejrzeniem i lekką paniką w oczach spojrzałam na mężczyznę. Ten uśmiechnął się do mnie pocieszającym uśmiechem.

-Spokojnie, nie ja się przebierałem. Ja cie tu tylko pilnuję- nie wyglądał jakby chciał mi cos zrobić, mimo wszystko spoglądałam na niego co jakiś czas, by zachować ostrożność.

Śledząc go wzrokiem podeszłam do niego lekko utykając na obandażowaną nogę i spytałam niepewnie.

-Co tu robię? Co to za miejsce?- mój „ochroniarz” wyprostował się i ruszył w kierunku drzwi za mną.

-Wszystkiego zaraz się dowiesz- to mówiąc popchnął drzwi wpuszczając do środka chłodne powietrze.

Stałam niepewnie w miejscu. On odwrócił się do mnie i ponaglił mnie ręką. Trzymając się za ramiona wykonałam jego polecenie i ruszyłam za nim. Wyszliśmy do wielkiej hali, która już nie wyglądała tak sterylnie jak moje pomieszczenie. Wielkie betonowe ściany, niektóre okna nawet powybijane, a wisienką na torcie był bardzo wysoko osadzony sufit, który okrywała szyba. Widziałam przez nią, że na dworze jest wczesny wieczór.

W hali znajdowały się też inne osoby ubrane tak samo, lub podobnie do Andrewa. Wypakowywali lub pakowali oni dosyć ciężko wyglądające skrzynki w czarnym i szarym kolorze. Większość z nich odwróciła się, by na nas spojrzeć. Szłam niepewnie za Andrewem próbując dotrzymać mu kroku. Nagle on odbił w bok skręcając do innej sali. Odwrócił się do mnie przytrzymując mi drzwi. Weszłam do pokoju tej samej wielkości co mój, tylko, że tym razem na środku stał dużej wielkości stół, a za nim stała dziewczyna, na oko w moim wieku.

Miała mocno rude włosy, wręcz wiśniowe i intensywnie zielone oczy, które po chwili wylądowały na mojej osobie.

-Witaj- przywitała mnie z uśmiechem- jestem Kathy. Jedna z kierowniczek tej wspaniałej rodzinki.- wyglądała na pewną siebie, a jej krótko ścięte włosy tylko dodawały jej charyzmy.

Słyszałam jak Andrew odchodzi i opiera się o ścianę. Kathy spojrzała to na niego, a następnie znowu na mnie.

-Masz jakieś imię?- wcześniej tego nie przemyślałam. Mogłam wcześniej skłamać co do tego. Nie wiem kim są ci ludzie i czy można im ufać.

-Hope.

-Hope! Świetnie- mówiąc to wyciągnęła do mnie gwałtownie rękę przez stół. Wzdrygnęłam się w reakcji na jej gwałtowny ruch. Mimo wszystko podałam jej rękę. Widząc moją reakcję, Kathy powiedziała:

-Widzę, że jesteś dosyć mocno zdezorientowana. Pewnie nic nie pamiętasz, co? Mówiliśmy do ciebie przy wyciąganiu ciebie z gruzów, ale zdawałaś się nie kontaktować. Nie wiemy jakim cudem dostałaś się do budynku, przez akcją sprawdzaliśmy wszystkie pomieszczenia.- uniosłam brew próbując cokolwiek wychwycić z tego co mówi. Ona tylko westchnęła i kontynuowała- Działamy pod przykrywką Human Word. Pewnie o nas słyszałaś z telewizji lub Internetu, lecz wiedz od razu, że nie jesteśmy tak jak to ujmują media „terrorystami”, tylko rebeliantami walczącymi o wolność w naszym kraju- spojrzałam się na nią badającym wzrokiem. Ona mi odpowiedziała tym samym- Jak widzę propaganda w społeczeństwie jest dość wysoka.

Nadal nie za bardzo orientując się w sytuacji zbliżyłam się do stołu.

-Jak nie macie złych zamiarów, to po co burzycie te wszystkie budynki i magazyny?

-Po to, żeby zapobiec zagładzie narodu. Naprawdę tego nie widzisz? W naszym państwie nie ma ani wolności słowa, ani własnej woli. Nie można się ubierać jak się chce, nie można myśleć jak się chce, a na dodatek każdy jest śledzony cokolwiek nie zrobi.

Zmarszczyłam brwi.

-Tak, to prawda, ale każdy już się przyzwyczaił. Czy nie lepiej zostawić teraźniejszy porządek, by nie rozpęta chaosu?- Kathy obezwładniła mnie wzrokiem oburzenia.

-Naprawdę nie zależy ci na wolności? Nie widzisz tego, że to co robimy, to w słusznej sprawie?

-To dlaczego zaatakowaliście szkołę?

-Ponieważ tam zaczyna się pierwsze pranie ludziom mózgów. I nie nazywaj tego atakiem. Gdybyśmy zaatakowali, nie wyprowadzilibyśmy wszystkich osób.

-Przecież szkoła odwołała lekcje z powodu remontu, chyba że… to wyście je odwołali?- dziewczyna uśmiechnęła się do mnie widząc, że wreszcie załapałam.

-Tak, to my. Nie mamy na celu nikogo skrzywdzić, tylko zapobiegać odmóżdżaniu społeczeństwa. Dlatego właśnie musisz z nami zostać- otworzyłam szerzej oczy i napięłam się.

-Słucham?

-Nie możemy dopuścić do zdradzenia naszej tajemnicy.

-W takim razie czemu mnie zabraliście ze szkoły?- byłam coraz bardziej zdenerwowana.

-Ponieważ nikt nie mógł się dowiedzieć, że w wybuchu została ranna jakakolwiek osoba. To przysporzyło by nam zbyt wiele problemów- zrobiła pauzę patrząc na moją reakcję- Gdybyśmy cię teraz wypuścili, rząd dorwał by się do ciebie i wyciągnął od ciebie informacje. Zresztą już teraz wszystkie media o tobie huczą. Tak, tak moja kochana. Spałaś całe dwa dni.

Od natłoku informacji zaczęła mnie boleć głowa.

-Dwa dni?

-Tak. Jak cię znaleźliśmy byłaś nieźle poturbowana. Na szczęście obyło się bez większych komplikacji.

Spojrzałam mimowolnie na swoje ręce i nogi.

-Jak mnie tam znaleźliście?- Kathy skrzyżowała ręce na piersi i zaczęła chodzić dookoła stołu.

-Andrew zauważył cię jak wychodziłaś przez okno. Niestety było już za późno, by uniknąć zdetonowania bomby. Więc, gdy tylko ostatnia wybuchła pobiegł udzielić ci pierwszej pomocy.

Zaniemówiłam odwróciłam się i przeciągniętym skinieniem głowy wyraziłam wdzięczność Andrew. Odpowiedział mi szerokim uśmiechem. Gdy się odwróciłam Kathy przyglądała mi się uważnie.

-Nie chciałabyś do nas dołączyć?

-Znając życie pewnie macie setki lepszych kandydatów ode mnie.

Uśmiechnęła się do mnie odsłaniając swoje śnieżno białe zęby.

-U nas nie ma kandydatów. Każdy może dołączyć, ponieważ każdy wnosi coś wyjątkowego do grupy. Tworzymy jeden zespół. Tu nie ma podziału na jednostki.

-To jak zachęcacie ludzi, by do was dołączyli?

-Sami do nas przychodzą. Jesteśmy dla nich wzorem i autorytetem. Pokazujemy jak bardzo ważna jest współpraca i wolność. Nikt tutaj nie jest idealny, ale każdy ma w sobie to coś, co w zestawieniu z innymi daje pełny obraz naszej grupy- to ona jest autorytetem dla ludzi. Jak myślisz, dlaczego tyle nas jest? Ponieważ każda osoba jest jak iskra, która może zamienić się w gwiazdę dającą w nocy blask światu.

Z zamyśleniem spojrzałam jej w oczy.

-A co jeśli ja nie posiadam żadnej cechy godnej uwagi?

Jej oczy zaiskrzyły i błysnęła w nich wielka mądrość i inteligencja.

-Każdy kto ma w sobie coś wyjątkowego, co może stać się wzorem dla innych- to mówiąc wyciągnęła do mnie rękę- to jak będzie? Chcesz dać ludziom nadzieje Hope[1]?

Spojrzałam na jej dłoń. Kathy wzbudziła we mnie coś, czego wcześniej nie znałam- chęć do wolności i dumę. Poczułam, że mogę stać się częścią czegoś większego.

Podałam jej rękę.

-Witamy w Human Word.

 

Julia Grzona ma 17 lat, jest uczennicą Liceum Ogólnokształcącego im. Bartłomieja Nowodworskiego w Tucholi. W tym roku wygrała powiatowy konkurs o autorytetach w życiu młodego człowieka. O swoich zainteresowaniach mówi: „O konkursie na temat autorytetu młodego człowieka dowiedziałam się z ogłoszeń szkolnych. Postanowiłam wziąć w nim udział, by sprawdzić samą siebie w dziedzinie pisania- moim hobby. Postanowiłam napisać opowiadanie. Oprócz pisania interesuję się także czytaniem książek, rysunkiem, w szczególności komputerowym, a także militariami, m.in. grą w paintball. W przyszłości zamierzam rozwijać swoją pasję do pisania opowiadań. Wygrana w konkursie była dla mnie ogromnym krokiem naprzód i mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się zrobić kolejny. Moim marzeniem jest napisanie książki i myślę, że ze wsparciem przyjaciół i rodziny uda mi się dopiąć swego”.