Recenzja filmowa: Będzie bolało - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Będzie bolało

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Kiedy wydawało mi się, że mam już dość seriali medycznych, bo wszystkie prędzej czy później stawały się do siebie podobne, pojawił się "Będzie bolało", który przywrócił mi wiarę w ten gatunek. Głównym bohaterem jest Adam, lekarz pracujący na oddziale położniczym w Wielkiej Brytanii. Poznajemy go, gdy już w pierwszej scenie przyjmuje poród gdzieś między parkingiem a porodówką. Później będzie tylko lepiej.

Lubię ten serial, bo nie chwyta się metod, którymi tak chętnie posługują się twórcy innych produkcji medycznych, zwłaszcza tych kręconych przez wiele lat. W pogoni za oryginalnością wprowadzają coraz dziwniejsze przypadki zachorowań i osobliwych pacjentów; niewybuchy w jamach brzusznych, strzelaniny na korytarzu i tornada na sali operacyjnej. Żadnej w tych rzeczy nie ma w tym serialu, ograniczamy się do standardowych przypadków na terenie jednego oddziału, a i tak pełno tu zaskakujących i mocno poruszających momentów. Wiarygodność zapewnia materiał źródłowy, czyli książka autorstwa Adama Kaya pod tym samym tytułem. Lekarz/pisarz opisał po prostu swoje doświadczenia, niczego nie przejaskrawiając, co najwyżej doprawiając tu i ówdzie specyficznym humorem.

Bo humoru nie brakuje, choć jest to przede wszystkim humor bardzo czarny. Bohater często zwraca się do widza, obalając czwartą ścianę. Ten zabieg jest ryzykowny i nie we wszystkich produkcjach się sprawdza, zwłaszcza gdy jest nadużywany. Tu pasuje idealnie. Nawet w środku skomplikowanego zabiegu zawsze wiemy, co się dzieje, a niewinna uwaga rzucona w takim momencie przez Adama potrafi rozładować atmosferę, albo wręcz przeciwnie – podładować napięcie.

Mam słabość do produkcji, które podobnie jak ten serial doskonale potrafią wyważyć śmiech i łzy. Na żadnym etapie nie ma się uczucia przesytu jednym, albo drugim, nie próbuje się nas też na siłę szokować, a krew wcale nie leje się litrami, chociaż dramatów nie brakuje. W roli głównej wystąpił Ben Whishaw, oczywiście jak zwykle wspaniały. Jego bohater nie jest ani tak demoniczny jak doktor House, ani tym bardziej idealny jak lekarze z Leśnej Góry. Swoją wrażliwość przykrywa dużą dawką wisielczego humoru, jednak z widzem jest zawsze boleśnie szczery, co sprawia, że nie sposób mu nie kibicować i nie zachwycać się tym serialem.

(Ala Cieślewicz)

Ocena: 8/10