Recenzja filmowa: Flash (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Flash (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

 

Lato się jeszcze w pełni nie zaczęło, a już mamy kolejny film o superbohaterze. Wydawałoby się, że   po chwytających za serce „Strażnikach Galaktyki” i zachwycającym pod każdym względem „Spider Man: Poprzez multiwersum” perypetie o najszybszym człowieku wypadną raczej blado. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę problemy podczas kręcenia i kontrowersje związane z odtwórcą głównej roli. Ale mimo kłopotów, „Flash” się obronił. Nadal ustępuje wymienionym wyżej filmom, jednak zapewnia przy tym całkiem udaną rozrywkę.

Flash był dla mnie zawsze postacią drugoplanową, która ginęła na tle rozpasanego ego Batmana i Aquamana. Jednak jego moce umożliwiają mu podróże w czasie, czyli jeden z moich ulubionych filmowych motywów, który znalazł się również w tym filmie. Barry będzie starał się uratować swoją matkę, która padła ofiarą morderstwa, kiedy był mały. Pociągnie to za sobą masę nieprzewidzianych konsekwencji.

Fabuła trzyma poziom, co jest miłym zaskoczeniem. Podróże w czasie najeżone są pułapkami, które ten film omija raczej szczęśliwie. Jak długo wątek podróży Barry'ego jest ściśle osobisty, widz nie ma problemu z zaangażowaniem. Kolejnym miłym zaskoczeniem jest to, jak wykorzystano Michaela Keatona w roli Batmana. Nie jest to wyłącznie sentymentalny wabik na takich jak ja, którzy na przełomie lat 80-tych i 90-tych zachwycali się filmami Tima Burtona i dla których Keaton jest TYM Batmanem. Postać jest integralną i sprawczą częścią fabuły, przy czym nie przyćmiewa głównego bohatera.

Swoją drogą trudno byłoby przyćmić Ezrę Millera, który jest doskonały w roli Barry'ego. A nawet dwóch Barrych, jako że wciela się też w młodszą wersję bohatera z przeszłości. Aktor nie ma ostatnio dobrej prasy, ale co by nie powiedzieć o jego życiu prywatnym, aktorem jest przednim, a Barry Allen w jego wydaniu jest wielowymiarową postacią, dostarczającą widzom dużo okazji do wzruszeń i śmiechu. Bo film jest bardzo zabawny, mimo mrocznych momentów. Dawno nie widziałam w kinie tak umiejętnie poprowadzonych żartów czysto slapstickowych.

Przy wszystkich swoich zaletach, produkcja ma jednak jedną wielką skazę, której nie sposób zignorować, bo dosłownie kłuje w oczy. Film wygląda okropnie. Nie wiem co się stało, ale są tu sceny, przy których się zastanawiałam, czy do kin nie trafił przez pomyłkę plik z nieobrobionym materiałem. Tak kiepskie CGI w takim filmie jest niedopuszczalne. Scena ze spadającymi bobasami będzie mi się śniła po nocach. Brrr!! Żadna ilość fabularnych niespodzianek i występów gościnnych znanych i lubianych nie jest mi w stanie tego zrekompensować.

I chociaż w ostatecznym rozrachunku bawiłam się całkiem nieźle, nie spieszy mi się do ponownego seansu.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Andres Muschietti

Ocena: 6/10