Recenzja filmowa: Gniewne serce (PLAKAT i ZWIASTUN) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Gniewne serce (PLAKAT i ZWIASTUN)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat, zwiastun i informacje o filmie w Best Film

To mógł być film o morderstwie i poszukiwaniu sprawcy lub o życiu w cieniu tragedii, albo o młodzieńczym buncie i trudnym starcie w dorosłość, albo o zakazanym związku dwójki ludzi z różnych środowisk. „Gniewne serce” próbuje być niestety wszystkim na raz, przez co rozłazi się w szwach, a żaden z tych wątków nie ma szans porządnie wybrzmieć.

Głównym bohaterem jest Daniel, który jako dziewięciolatek był świadkiem morderstwa siostry. Piętnaście lat później sprawca pozostaje nadal nieuchwytny, a chłopak próbuje ułożyć sobie życie, zaciągając się do wojska, chociaż jednorazowy konflikt z prawem może stanąć na drodze jego planom. Wtedy poznaje licealistkę Cassie, typową „grzeczną uczennicę”, ich przypadkowa znajomość szybko się zacieśnia.

Sceny, w których Daniel i Cassie stopniowo się  poznają są najlepsze w filmie. To w dużej mierze zasługa młodych, utalentowanych aktorów: Grace Van Patten i Jovana Adepo. Oboje wypadają naturalnie i przekonująco. Chętnie obejrzałabym historię tylko o tej dwójce. Tutaj jednak nie ma szans na pogłębienie ich relacji, bo mamy jeszcze inne wątki do odhaczenia, które również potraktowano po łebkach. Film co chwilę coś zaczyna i porzuca, albo przemilcza. Nie ma też pomysłu jak płynnie połączyć poszczególne elementy, dlatego dużą rolę odgrywają zbiegi okoliczności. Tak jest z zagadką morderstwa, która żadną zagadką właściwie nie jest, bo cały czas na planie jest tylko jeden podejrzany. Do tego poświęca się temu zaledwie dwadzieścia minut z obowiązkową litanią wyjaśnień i sztampowym finałem. Twórcy chyba wiedzieli jak bardzo znaczonymi kartami grają, dlatego na końcu dorzucili „twist”, który ma niby wciskać fotel, ale nie dość, że pozbawiony jest sensu, to jeszcze sprawia, że ostatnie ujęcie jest rodem z telenoweli. Jeśli jakiekolwiek ciepłe uczucia do tej produkcji we mnie jeszcze zostały, to ulotniły się dokładnie w tamtym momencie.

Jestem rozczarowana, bo nawet jeśli film nie miał przesadnie wielkich ambicji, to miał wszelkie predyspozycje, by stać się bezpretensjonalnym, poruszającym dramatem. Ktoś się tu jednak przestraszył subtelności i postanowił na siłę podkręcić atmosferę. Z mizernym skutkiem dla filmu i widzów.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Kerem Sanga

Ocena: 5/10