Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Gra fortuny (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Guy Ritchie kojarzy mi się od zawsze z inteligentnym kinem sensacyjnym, o które niestety coraz trudniej, tak jakby w ekranowych wybuchach ginęli nie tylko złoczyńcy, ale i kreatywność twórców. Na Ritchiego jednak można było liczyć, obok kaskaderskich potyczek znalazło się miejsce na specyficzny humor i niestandardowych bohaterów. Niestety po fantastycznych „Dżentelmenach” i całkiem dobrym „Jednym gniewnym człowieku” coś się w tej reżyserskiej machinie zacięło, bo „Gra fortuny” mocno rozczarowuje.
W tym miejscu powinnam napisać coś o fabule, ale mam z tym niemały problem, bo jest zagmatwana. Generalnie chodzi o to, że grupa specjalna, na której czele stoi Jason Statham, musi odzyskać skradzioną technologię, która w jakiś tam sposób zagraża bezpieczeństwu świata. Problem w tym, że przez długi czas nic na ten temat nie wiadomo, a jak w filmie nie ma stawki, to nie ma się czym przejmować. Nigdy bym nie uwierzyła, że to powiem o filmie Guya Ritchiego, ale ten film przez większość czasu jest zwyczajnie nudny. Nie czuć tu żadnego zagrożenia, wyzwania, ani szczątkowego napięcia. Naszym bohaterom wszystko idzie jak po maśle, Jason Statham jest kuloodporny, nieśmiertelny, wymuskany i wygadany. I nawet jeśli go ktoś podejdzie od tyłu, to zaprzyjaźniony, niezawodny snajper zadba o jego bezpieczeństwo.
Jest też zdecydowanie za dużo postaci, które zaczynają się zlewać w jedno, w końcu nie wiadomo, kto z kim się strzela i dlaczego. Sceny bijatyk i pościgów nakręcono całkiem sprawnie i w pięknych lokacjach, problem w tym, że tu też brakuje fantazji i jakichkolwiek zaskoczeń. Najbardziej żal mi jak zwykle aktorów, bo właściwie tylko Hugh Grant się broni. Nie mogę tego z czystym sumieniem nazwać złym filmem, ale też nigdy nie spodziewałabym się po reżyserze z takim dorobkiem i talentem czegoś tak przeciętnego, co przypomina nieudaną kopię „Mission Impossible”. Może zamiast na światowym terroryzmie, Ritchie powinien skupić się na potyczkach lokalnych gangsterów, bo takie filmowe opowieści wychodzą mu najlepiej. Zresztą za cokolwiek by się nie zabrał, najważniejsze żeby towarzyszyły temu emocje. Bo w tym filmie ich wyraźnie zabrakło.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Guy Ritchie
Ocena: 5/10