Recenzja filmowa: Małe kobietki - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Małe kobietki

Film miał swoją światową premierę  24 grudnia 2019 roku, w polskich kinach pojawił się 31 stycznia 2020 roku

Zobacz też: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Ala Cieślewicz o Oscarach 2020

 

„Małe kobietki” to pozycja kultowa w literaturze amerykańskiej. Gdyby zebrać wszystkie ekranizacje, adaptacje i wariacje na temat dzieła Louisy May Alcott, wyszłoby ich około dwudziestu. Siostry March opanowały telewizję, Broadway, balet, operę, a nawet japońską animację. Ich wdziękom nie opierał się także film i to od swoich niemych początków. W postacie z książki wcielały się takie gwiazdy, jak Katharine Hepburn i Elizabeth Taylor w blond peruce. Scenarzystka i reżyserka Greta Gerwig miała więc przed sobą trudne wyzwanie. Jak w ciekawy sposób opowiedzieć historię, którą wszyscy już doskonale znają?

Greta podeszła do tematu bez kompleksów i to się opłaciło. Przyznam, że nie mam nabożnego stosunku do tej książki, to nieco nudnawa ramotka, natomiast film bardzo mi się podobał. Przedstawienie wydarzeń bez chronologii gwarantuje dynamiczne tempo. Poznajemy siostry March, kiedy są dorosłe i ich drogi życiowe się rozeszły. Co pewien czas cofamy się jednak do ich wspólnych dziecięcych lat, sielskich pomimo niedostatku i toczącej się w tle wojny secesyjnej. Dzięki takiemu przeplataniu, pewne relacje nabierają wyrazistości, łatwiej też zrozumieć motywacje bohaterów.

Niektóre wątki są jednak okrojone i pozostawiają niedosyt. Najstarsza Meg, to poza jedną sceną, nadal „ciepłe kluchy”, Beth jest po to by chorować i być podporą całej rodziny, więc uwagę przyciągają pozostałe panny March: Jo i Amy. I to jest aktorski majstersztyk. Florence Pugh odczarowała postać Amy, która była dotąd jednowymiarową intrygantką. Tym razem to świadoma i inteligentna kobieta. Natomiast Saoirse Ronan w roli Jo to nie tylko wyprzedzająca swe czasy buntowniczka, ale również zwyczajna dziewczyna, która potrafi przyznać, że bywa samotna. Towarzyszy im tłum innych znakomitości, z Meryl Streep na czele.

Z sześciu nominacji do Oscara film zdobył tylko jednego za kostiumy. Tak bywa, nie zawsze wystarcza dla wszystkich. Film jest wspaniale sfilmowany i zagrany. I bez względu na to, czy widz skupi się na jego wydźwięku feministycznym, czy potraktuje go po prostu jako kolejną ekranizację znanej książki, powinien wyjść z kina zadowolony.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Greta Gerwig

Ocena: 8/10