Recenzja filmowa: Moonlight - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Moonlight

Film miał swoją światową premierę 2 września 2016 roku, w kinach polskich pojawił się 17 lutego 2017 roku.

Zobacz również: mediakrytyk.pl

Poprzednie recenzje alfabetycznie

 

Współczuję członkom Amerykańskiej Akademii Filmowej, którzy przy głosowaniu na najlepszy film roku musieli wybierać między „Moonlight”, a „La La Land”. Niezaprzeczalnych walorów obu tych filmów nie da się porównać, bo to przeciwstawne bieguny filmowego globu. Pozostaje kwestia, który obraz zostaje dłużej w pamięci. Jestem fanką uroczego musicalu, jednak to „Moonlight” będę przede wszystkim wspominać po latach.

Najczęstsze określenie, który pojawia się przy okazji tego filmu, to „nieoczywisty”. I chyba jest to pojęcie najbardziej trafne. Film opowiada o dorastaniu małego Chirona w biednej dzielnicy Miami. I pozornie wszystko jest zgodnie z oczekiwaniami: narkotyki, przemoc, przeklinanie i patologiczna rodzina. A jednak nie dostajemy tego, czego moglibyśmy się spodziewać, po obejrzeniu setki podobnych historii. Bo z każdego kadru przebija subtelność i wrażliwość, a stereotypowi bohaterowie, jak przykładowo diler narkotyków, zaskakują okazując pomoc i zrozumienie. Połączyć to wszystko na tyle zgrabnie, żeby nie trąciło fałszem i nadętym artyzmem to wielka sztuka, która się twórcom udała. Do tego fenomenalne: muzyka, montaż i klimatyczne zdjęcia, które pozwalają, nam widzom, bez problemu zagłębić się w tym niezupełnie znajomym świecie. Nawet, jeśli nie do końca uda nam się nawiązać więź emocjonalną z wycofanym bohaterem, warstwa wizualna wynagradza wszystko, chociaż oczywiście nie w tak ostentacyjny sposób jak w „La La Land”

Bo zdaję sobie jednak doskonale sprawę, że to nie jest propozycja dla wszystkich; bardzo skromne kino artystyczne bez jednego fajerwerku, testujące w każdej scenie naszą empatię, za to z bohaterem, który więcej milczy niż się odzywa i nie daje gotowych odpowiedzi. Ja siedziałam przed ekranem jak urzeczona, bo kompletnie nie tego się spodziewałam. A całkowite i pozytywne zaskoczenia w sali kinowej nie zdarzają się często

(Ala Cieślewicz)

Zobacz też:

http://reporter-24.pl/wiadomosc/ala-cieslewicz-o-oscarach-2017