Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Przemytnik
Film miał swoją światową premierę 10 grudnia 2018 roku, w polskich kinach pojawił się 15 marca 2019 roku
Zobacz też: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Ala Cieślewicz o Oscarach 2019
Clint Eastwood dobija do dziewięćdziesiątki, ale nie zwalnia tempa. Właśnie wyprodukował, wyreżyserował i zagrał główną rolę w kolejnym filmie. A temat nie jest lekki, łatwy i przyjemny, bo akcja rozgrywa się w środowisku handlarzy narkotyków. Tam przez przypadek trafia Earl, kwiaciarz w mocno podeszłym wieku. Interes podupadł, Earl ma długi i grozi mu eksmisja, a na rodzinę, którą całe życie zaniedbywał, też nie ma co liczyć. Jest jednak doświadczonym kierowcą, z czystym kontem i doskonałą znajomością topografii Ameryki. To czyni z niego idealnego kandydata na przemytnika, dlatego handlarze narkotykami szybko nawiązują z nim współpracę.
To nie jest trzymające w napięciu kino akcji. Kiedy napięcie już się pojawia, to w scenach, w których się go spodziewamy, a i rozgrywane jest to również zgodnie z oczekiwaniami. Zaskoczeń więc zdecydowanie brak, bo fabuła zmierza raczej w przewidywalnym kierunku. W wielu momentach film od sztampy ratuje jednak duża dawka niewymuszonego humoru. Earl to weteran wojny w Wietnamie, więc wymachiwanie mu bronią przed nosem nie robi na nim wrażenia, jednak staje się kompletnie bezradny, kiedy musi napisać smsa. Ma niewyparzony język i zawsze mówi co myśli, bez względu na to, jak odbiorą to jego przewrażliwieni i uzbrojeni „współpracownicy”. Bez tego konkretnego głównego bohatera, film utonąłby w bezmiarze przeciętności.
Szkoda, że nie postarano się trochę bardziej na etapie pisania scenariusza. Najbardziej żal mi postaci drugoplanowych, zwłaszcza jak się zobaczy aktorów, których reżyserowi udało się tu zgromadzić (Eastwoodowi się nie odmawia). Bradley Cooper, Laurence Fishburne, Dianne Wiest… można dostać zawrotu głowy, tymczasem ich postacie to chodzące stereotypy: agent, szef, wkurzona była żona. Aktorzy starają się jak mogą, ale scenariusz mocno ich ogranicza.
Co nie zmienia faktu, że choć przeciętny, to jednak jest to interesujący i przyjemny w oglądaniu film. A na Clinta Eastwooda, jedną z ostatnich prawdziwych kinowych legend, zawsze warto iść do kina.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Clint Eastwood
Ocena: 6/10