Recenzja filmowa: Richard Jewell - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Richard Jewell

Film miał swoją światową premierę  24 listopada 2019 roku, w polskich kinach pojawił się 2o stycznia 2020 roku

Zobacz też: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

 

Richard Jewell był ochroniarzem, który podczas Igrzysk Olimpijskich w Atlancie w 1996 roku odkrył ładunek wybuchowy, podłożony w Centennial Park podczas koncertu. Dzięki jego szybkiej i zdecydowanej reakcji, przed eksplozją ewakuowano większość ludzi, co znacznie ograniczyło ilość ofiar i poszkodowanych. Oczywiście Richarda natychmiast ogłoszono bohaterem. Równie szybko jednak FBI zaczęło go traktować jak strażaka-piromana. Oficjalne śledztwo podłapały media, które nie czekając na wyniki, zlinczowały na swoich łamach Jewella i zamieniły jego życie w piekło.

Sytuacja jest od początku, jasna. My widzowie wiemy, że Richard jest niewinny. I nie ma w tym nic złego, film nie próbuje być thrillerem, skupia się na innych kwestiach. Problem w tym, że Eastwood opowiada tą historię z perspektywy blisko ćwierćwiecza, kiedy wszystko jest już jasne, a prawdziwy zamachowiec siedzi w więzieniu. Jednak wtedy, w 1996 roku tożsamość sprawcy była wielką niewiadomą i trudno mieć do końca pretensję do agentów FBI, którzy tu przedstawiani są w najczarniejszych kolorach, że początkowo skupili się na jedynym podejrzanym. Tym bardziej, że już wcześniej zdarzało się, że celebrowany „bohater” okazywał się później sprawcą. W filmie stawiani są jednak na równi z krwiożerczymi dziennikarzami brukowców, których jak wiadomo nie obowiązują żadne reguły w pogoni za sensacją.

Zabrakło mi więc trochę odcieni szarości i pokazania różnych perspektyw. Przy mniej sprawnym reżyserze, film mógłby poważnie zadławić się swoją miejscami rażącą tendencyjnością, jednak takie momenty da się łatwo przełknąć, nawet karykaturalną i nieznośnie irytującą postać dziennikarki. Fabuła toczy się sprawnie i intrygująco, aktorzy grają wybornie, nie zabrakło też humoru. Richard Jewell budzi naszą natychmiastową sympatię, bo jest po prostu szarym obywatelem, który zupełnym przypadkiem trafił w sam środek niecodziennych wydarzeń, z których później, pomimo najlepszych intencji i chęci współpracy z organami ścigania, nie potrafił się wyrwać. To mogłoby się przytrafić każdemu, a takie uniwersalne historie są niezmiennie wciągające.

(Paweł Cieślewicz)

Reż. Clint Eastwood

Ocena: 6/10