Recenzja filmowa: W trójkącie (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: W trójkącie (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

Zwycięzca ostatniego festiwalu w Cannes. Dla jednych jest to jednoznaczna zachęta, na innych, którzy wciąż utożsamiają laureatów festiwali z przeintelektualizowanym kinem, podziała raczej odstraszająco. Tych ostatnich mogę od razu uspokoić. Najnowsze dzieło Rubena Ostlunda, autora dość intrygującego „The Square” jest przystępną i dla wszystkich zrozumiałą satyrą na pięknych i bogatych.

Za głównych bohaterów można uznać tu parę młodych ludzi Yayę i Carla. Ona jest typową influencerką, która nie rozstaje się z telefonem, on z kolei jest modelem, któremu średnio się w branży powodzi. Pierwsza scena świetnie nakręconej kłótni o rachunek w restauracji, która stopniowo eskaluje, idealnie nakreśla nam ich charaktery. To zresztą najbardziej podoba mi się w tym filmie. W miarę upływu czasu, gdy przenosimy się z akcją na luksusowy jacht i do Yayi i Carla dołączają nowi bohaterowie, wystarczy czasem jeden dialog, czy ujęcie, byśmy doskonale zdawali sobie sprawę z jakim typem człowieka mamy do czynienia. Casting jest fantastyczny, ale zdecydowanie najlepsza jest reżyseria. Ostlund ma pomysł na każdą scenę, zarówno, taką w której panuje totalny chaos i kilka rzeczy dzieje się naraz, jak i te bardziej intymne, kiedy między dwojgiem ludzi zapada kłopotliwe milczenie, a widzowie bez problemu odczytują kłębiące się w danej chwili emocje.

Film ogląda się bardzo dobrze, dwie i pół godziny mija szybko i gdybym miała oceniać poszczególne sceny niezależnie od siebie, nie miałabym zastrzeżeń. Jednak jako całość film mnie odrobinę zawiódł. Po prostu spodziewałam się czegoś bardziej oryginalnego w wymowie, a film jest bardzo przewidywalny. Abstrahując od faktu, że zawsze trochę się krzywię, gdy całą grupę społeczną ocenia się na jedno kopyto, to wydaje się, że bogacze są takim dyżurnym chłopcem do bicia, którego kinematografia wycisnęła już na wszystkie możliwe sposoby. Ostlund nie ma na ten temat nic więcej do powiedzenia, nie próbuje nawet polemizować z widzem, ani go zaskoczyć. Trochę szkoda, bo talentu na pewno nie zabrakło. Bardzo udany seans, po prostu spodziewałam się, że zmiecie mnie z podłogi, a wyszłam z kina o własnych siłach.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Ruben Östlund

Ocena: 7/10