Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Zimna wojna
Film miał swoją światową premierę 10 maja 2017 roku, w polskich kinach pojawił się 8 czerwca 2018 roku
Zobacz też: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Po deszczu nagród dla „Idy” poprzeczka zawieszona była wysoko. W Cannes okazało się, że reżyser zdołał ją przeskoczyć ze sporym zapasem, o czym się wreszcie możemy przekonać na rodzimym ekranie. Wracamy do czarno- białej Polski, z której będziemy wyrywać się do Paryża, Berlina i Jugosławii, czyli wszędzie tam, dokąd uda się dwójka bohaterów- Zula i Wiktor. Poznają się w 1949 roku na „castingu” do zespołu pieśni i tańca „Mazurek”. On, kompozytor, werbuje młode talenty, w tym ją i od razu iskrzy. Historia skacze co parę lat i w różne miejsca, a my zastawać ich będziemy w na różnych etapach życia. Nie ma tu jednak miejsca na skrupulatne wyjaśnienia, co działo się z bohaterami między kolejnymi scenami. Więcej musimy sobie sami dopowiedzieć, bo informacje od samych zainteresowanych są raczej skąpe. Ważniejsza jest atmosfera, emocje i konflikty. Wszystko podkreślone fantastyczną muzyką.
Niby nic prostszego niż wrzucić parę zakochanych bohaterów na niesprzyjające karty historii, zwłaszcza tak bezlitosne jak lata pięćdziesiąte XX wieku w Europie. Pawlikowski jednak nigdy nie idzie na łatwiznę. Chociaż uwarunkowania polityczne grają dużą rolę w ich pokrętnych losach, Zula i Wiktor nie potrafią dojść do ładu z własnymi uczuciami również wtedy, gdy pojawią się ku temu sprzyjające okoliczności. W ten sposób ta historia jest jednocześnie unikatowa i uniwersalna. I przede wszystkim chwyta za serce.
Nie mam z tym filmem takiego problemu jak z „Idą”. Tamten obraz doceniam za formalny kunszt, jednak samą historię oglądałam z pewnym dystansem, jak przez szybę. „Zimna wojna” jest równie piękna jak tamten film. Ale co ważniejsze, opowiadana tu historia wchodzi mocno pod skórę i nie puszcza przez długi czas. Parę głównych aktorów łączy namacalna chemia, co ma duże znaczenie, zważywszy, że część ich relacji opiera się jedynie na spojrzeniach i małych gestach. To propozycja dla tych, którzy spieszą się powoli i lubią, gdy w kinie reżyser zostawia miejsce na niedopowiedzenia i własną interpretację.
(Ala Cieślewicz)
Reżyser: Paweł Pawlikowski
Ocena: 8/10