Recenzja filmowa: Ant-Man i Osa - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Ant-Man i Osa

Film miał swoją światową premierę 4 lipca 2018 roku, w polskich kinach pojawił się 3 sierpnia 2018 roku

Zobacz też: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

 

Dzięki Bogu za Marvela, który zawsze zadba, by w tych ciężkich (czyt. upalnych) czasach móc wybrać się na solidne kino akcji, które nie obraża naszej inteligencji,( przynajmniej nie za bardzo). Po dramatycznych wydarzeniach z ostatnich „Avengersów”, gdzie całe uniwersum super bohaterów stanęło na głowie, przyszedł czas na lekki oddech i spuszenie z tonu. W końcu mówimy o Człowieku Mrówce.

Potraktowanie tego konkretnego bohatera z lekkim przymrużeniem oka wyszło mu na dobre już w pierwszym filmie, więc teraz z powodzeniem kontynuuje się tę tendencję. Jak poprzednio, zarówno sceny akcji jak i humor bazują na tym, że Ant-Man kurczy się lub niebotycznie rośnie. To samo tyczy się przedmiotów, które ma w zasięgu. I naprawdę trudno się nie śmiać, gdy groźny oprych zostaje znokautowany za pomocą gigantycznej solniczki. Problemy ma nasz bohater też raczej „lokalne”, zamiast krwiożerczych bogów i kosmitów, występują skorumpowani agenci FBI, złodzieje wynalazków i kobieta, która przechodzi przez ściany, (ale tylko jedna, więc raczej uda się ją spacyfikować)

Kameralność tego filmu sprawia, że jest to propozycja dla całej rodziny, zwłaszcza, że zdecydowanie bardziej celuje się tu w humor niż przemoc. Nad sensem samej fabuły nie ma się co zastanawiać, bo go nie ma, ale że nikt go tu nie szuka, to zapewne nie będzie rozczarowania. Co pewien czas podrzuca się nam kwadratowe zdania, okraszone pseudonaukowym bełkotem, ale tylko po to, żeby usprawiedliwić poturbowanie kolejnych przeciwników. Partnerka Ant-Mana Hope wreszcie dostaje własny kostium i skrzydełka i swoimi wyczynami jeszcze dodaje do pieca. I tak się to toczy od potyczki do potyczki, od żartu do żartu. Kompletnie nic nowego i o to chodzi, bo dostajemy dokładnie to, po co przyszliśmy do kina.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Peyton Reed

Ocena: 7/10