Recenzja filmowa nr 643: Uciekinier (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa nr 643: Uciekinier (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

 

Ekranizacja książki Stephena Kinga, którą wydał pod pseudonimem. Mieliśmy już jedną adaptację tej historii w latach 80-tych z Arnoldem Schwarzeneggerem w głównej roli, tym razem za kamerą stanął reżyser Edgar Wright. Zapowiadało się ciekawie, a jak wyszło? Według mnie nieźle, ale nie rewelacyjnie.

Głównym bohaterem jest Ben Richards, ojciec i mąż żyjący w slumsach futurystycznej Ameryki, gdzie przepaść między biednymi, a bogatymi jest ogromna. Żeby zdobyć pieniądze dla swojej chorej córki Ben zgłasza się do reality show, które polega na tym, że musi przez 30 dni uciekać, a każdy mieszkaniec kraju może na niego polować. Jeżeli Ben przeżyje, wygra miliard dolarów.

Koncept jest wciąż ciekawy, mimo że od czasu książki Kinga został już przepracowany setki razy, z „Igrzyskami śmierci„ na czele. Widz zawsze będzie kibicował jednostce w starciu z bezwzględną i krwiożerczą machiną. Poza tym ten film ma naprawdę fajnego głównego bohatera, którego napędza gniew na powszechnie panującą niesprawiedliwość. To sprawia, że potrafi być równie bezlitosny jak osobnicy, którzy go ścigają. Jednocześnie w interakcjach z innymi, wielokrotnie widzimy jego delikatniejszą stronę, co pozwala wierzyć, że to po prostu dobry facet. Glen Powell dobrze żongluje odcieniami osobowości swojego bohatera, podlewając to tu i ówdzie czarnym humorem. Niestety nie mogę tego powiedzieć o reszcie postaci, z którymi nasz protagonista ma styczność. Ben jest praktycznie ciągle w ruchu, nie ma więc czasu na pogłębienie znajomości, przez to niestety inni bohaterowie wydają się być wycięci z kartonu. Do tego wypowiadają same frazesy i są do natychmiastowego zapomnienia, co jest o tyle przykre, że wcielają się w nich znani aktorzy jak choćby Michael Cera.

Film ma też problemy z tempem. Tak jak zawiązanie akcji jest ciekawe i w punkt, tak im dalej, tym więcej mamy rwanych, chaotycznych momentów, przetykanych niepotrzebnymi dłużyznami. Co chwilę też któryś z bohaterów musi nam coś wyjaśniać albo dopowiadać, bo nie wszystkie reguły pościgu są dla widza przejrzyste. Końcówka to już zupełny bałagan. Muszę jednak przyznać, że kiedy wchodzimy w czysto akcyjną scenę, to jest to satysfakcjonujące doświadczenie.

Nie wiem, czy to podpada pod zarzut, ale nie czuć, żeby to był film Edgara Wrighta. Niektóre produkcje tego reżysera lubię bardziej („Baby Driver”), inne mniej („Ostatniej nocy w Soho”), ale każdy z nich zawiera w sobie jego indywidualny styl opowiadania. Tymczasem „Uciekinier” wygląda jak film, który mógłby nakręcić każdy przeciętny reżyser. I mimo aktualnego komentarza na temat manipulacji i bezwzględności mediów, jest to w sumie tylko sprawne, ale niczym niewyróżniające się, mało zaskakujące kino rozrywkowe.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Edgar Wright

Ocena: 6/10