Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Ciche miejsce: Dzień pierwszy (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Zobacz też: Ciche miejsce
Kolejny prequel, co z automatu wielu widzów nastawi sceptycznie, jako że panująca w kinematografii „prequelioza” nie omija najwyraźniej żadnej franczyzy i na ogół nie wychodzi nikomu na dobre. W przypadku tego filmu jednak reżyser stara się wyjść poza schemat i momentami mu to nawet wychodzi.
W „Cichym miejscu” sprzed sześciu lat poznaliśmy świat opanowany przez potwory z kosmosu, które reagowały nawet na najmniejszy dźwięk. Żeby przetrwać, ludzkość musiała nauczyć się życia niemal w całkowitej ciszy. Ciekawy to koncept, który dawał duże pole do popisu, także w kontynuacji tamtego filmu. Tym razem obiecano nam genezę ataku. Jeżeli jednak ktoś się nastawia na to, że dowie się, skąd potwory się wzięły i jak ludzie nauczyli się sobie z nimi radzić, to srogo się zawiedzie. Ja akurat lubię niedopowiedzenia, nie zmienia to jednak faktu, że film nie korzysta z okazji rozbudowania tego uniwersum.
Twórców zdecydowanie bardziej interesują bohaterowie i przyznaję, że jest to największa zaleta tego filmu. Główną bohaterką jest Samira, którą poznajemy w hospicjum i która w momencie pierwszego ataku wybrała się na Manhattan na przedstawienie. Fakt, że kobieta jest śmiertelnie chora daje filmowi nieco inną niż zwykle w takich przypadkach perspektywę, którą my widzowie, chcąc nie chcąc, musimy przyjąć. Jej postępowanie i wybory jakich dokonuje są kontrowersyjne, ale konsekwentne z jej punktu widzenia. Na swojej drodze Samira spotyka Erica, mocno zdezorientowanego młodego prawnika. Razem próbują jakoś odnaleźć się w nowej sytuacji.
Główne role zagrane są fantastycznie. Lupita Nyong'o potwierdza, że jest oscarową aktorką, a towarzyszący jej Joseph Quinn ma wszystkie emocje wypisane na twarzy, co jest bardzo pomocne w filmie, w którym siłą rzeczy dialogi muszą być ograniczone do minimum. To oni niosą ten film i to dla nich przede wszystkim warto zdecydować się na seans.
Cała reszta jest raczej schematyczna, co oczywiście nie zawsze musi być wadą. Z jednaj strony ciekawym zabiegiem było umieszczenie akcji w Nowym Yorku, największym i najgłośniejszym mieście Ameryki, które nagle musi zamilknąć. Z drugiej strony nie do końca wykorzystano ten potencjał. Potwory atakują, nasi bohaterowie uciekają, tylko że to już trzeci film w tym uniwersum i mało co może nas zaskoczyć. Jest trochę napięcia i trochę dreszczyku, ale nic co wyróżniałoby pod tym względem tę produkcję wśród innych utrzymanych w podobnym klimacie. Film jest w porządku, ale do wyjątkowości mu daleko.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Michael Sarnoski
Ocena; 6/10