Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Gladiator II (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Wierzyć się nie chce, że minęło już prawie ćwierć wieku od pierwszego „Gladiatora”, którego miałam okazję obejrzeć w oryginalnym kinie „Sokół”. O kontynuacji mówiło się od samego początku, ale tak jest zawsze w przypadku kinowych hitów. (Dobrym przykładem są tu plany nakręcenia „Titanica 2”, które mam nadzieję zostały porzucone na zawsze). A jednak ten film powstał. I jak wyszło?
Kontynuacje od początku mają pod górę, bo nie da się za bardzo zamaskować unoszącego się nad nimi swądu odgrzewanego kotleta. Ponadto w tym przypadku problematyczny mógł się okazać reżyser, który zbliża się już do dziewięćdziesiątki. Naprawdę strasznie się czuję wypominając wiek Ridleyowi Scottowi, który nakręcił kilka filmów mojego życia. Jednak nie sposób zaprzeczyć, że w ostatnich jego dziełach wyraźnie widać wypalenie zawodowe. „Napoleon” był katastrofą, istniała obawa że „Gladiator II” też nią może być, skoro historię napisał ten sam scenarzysta.
Na szczęście nie jest najgorzej. Wizualnie jest bardzo dobrze, wręcz spektakularnie. Technika poszła do przodu i wreszcie można było spełnić kilka nieosiągalnych dwie dekady temu pomysłów, jak szarżujący na arenie nosorożec, czy zalane wodą koloseum. Fajnie się to ogląda, podobnie jak walki wręcz, które Hollywood często porzuca jako za mało spektakularne, a których na szczęście tu nie zabrakło. Aktorzy też dowieźli, zarówno nowe postaci, jak i te znane nam z jedynki (Chociaż życzyłabym sobie więcej scen z Derekiem Jacobim).
Problemem jak zwykle jest scenariusz. Niestety za mało stoi na własnych nogach, a za bardzo wozi się na swoim poprzedniku. Film trwa ponad 2,5 godziny, a historia wydaje się dziurawa, jakby mnóstwo materiału wyleciało w montażu. Najbardziej widać to po postawie głównego bohatera, który zmienia poglądy tak szybko, że można dostać zawrotu głowy. Trzeba zgadywać, co go w danej chwili motywuje. Wiele wątków jest zaledwie liźniętych, przez co konkluzje są nie do końca satysfakcjonujące. Czasami brakuje też podbudowania scen, jakby komuś się tu mocno śpieszyło. To nie przeszkadza się przy tym filmie dobrze bawić, bo mimo wszystkich swoich mankamentów, jest to nadal bardzo solidna rozrywka. Podczas seansu nie opuszczała mnie jednak myśl, że gdyby scenarzysta się bardziej przyłożył, mogłoby powstać coś wyjątkowego.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Ridley Scott
Ocena: 6/10