Recenzja filmowa: Napoleon (ZWIASTUN) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Napoleon (ZWIASTUN)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Zwiastun, plakat i informacje o filmie

 

Sławny i uznany reżyser z pokaźnym dorobkiem filmów historyczno - batalistycznych na koncie bierze się za sfilmowanie biografii jednego z najsłynniejszych bitewnych strategów w dziejach. Doskonałe sparowanie, ale tylko w teorii. Bo w praktyce okazuje się, że nie da się nakręcić angażującego i emocjonalnego filmu, kiedy za scenariusz służy strona Wikipedii. 

Zaczynamy od egzekucji Marii Antoniny, a kończymy na śmierci Napoleona. To prawie trzy dekady upchnięte w dwie i pół godziny. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że istnieje czterogodzinna wersja, która wkrótce pojawi się na jednym ze streamingów. Ale cóż, ocieniam to, co dostałam w kinie, czyli ochłap.

Ponoć historycy łapią się za głowę, oglądając ten film, co mnie za bardzo nie rusza. Ewentualne nieścisłości, do których film fabularny ma moim zdaniem prawo, można by spokojnie przełknąć. Co mi przeszkadza, to emocjonalna martwota, obecna niemal w każdej scenie. Dawno nie oglądałam filmu, który zawierałby tak mało treści, ukazując jednocześnie tak wiele wydarzeń. Bo pozornie wszystko jest na swoim miejscu i przedstawione chronologicznie. Ale nic z tego nie wynika. Przeskakujemy od jednej bitwy do drugiej, które z technicznego punktu widzenia prezentują się na dużym ekranie odpowiednio spektakularnie. Jednak brakuje podbudowania tych scen, wyjaśnienia o jaką stawkę toczy się walka i co oznacza takie, a nie inne rozstrzygnięcie. Przez ekran przewijają się znane postaci historyczne, które trzeba podpisywać, a i tak zlewają się w jedno, bo mają do wypowiedzenia zaledwie kilka ekspozycyjnych zdań.

Najgorsze, że i sam Napoleon wydaje się być kompletnie papierowy, co dziwi o tyle, że gra go przecież Joaquin Phoenix, aktor wybitny, który nawet wcielając się w takich psychopatów jak cesarz Kommodus, czy Joker był w stanie ukazać złożoność ich charakterów. Tutaj wyraźnie brakuje mu energii. Jego relacja z Józefiną jest zdawkowa i niekonsekwentna. Czuć, że w tym wątku dużo wyleciało w montażu. Z filmu też kompletnie nie wynika, na czym polegał geniusz Napoleona i jakim cudem zaszedł tak daleko.

Bardzo trudno zaangażować się w film, który przypomina streszczenie notatek na egzamin z historii, bez żadnego spoiwa i elementu ludzkiego. Przez to film staje się monotonny i w konsekwencji męczący. I najpiękniejsze kadry spalonego słońcem Egiptu lub płonącej Moskwy nie są w stanie tego wynagrodzić.

(Ala Cieślewicz)

reż. Ridley Scott

Ocena: 5/10