Recenzja filmowa: Spider-Man: Bez drogi do domu (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Spider-Man: Bez drogi do domu (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje na Mediakrytyk

To największy kasowy przebój kinowy zeszłego roku. To robi wrażenie, gdy się weźmie pod uwagę, że film miał premierę w drugiej połowie grudnia. Jednocześnie było to całkowicie do przewidzenia. Ja również dałam się ponieść paranoi i ze strachu przed spoilerami udałam się do kina już w dniu premiery, chociaż zdobycie biletów graniczyło z cudem. Ponad miesiąc po seansie moje odczucia względem tego filmu nieco się zmieniły.

To jeden z tych filmów, przy których opis fabuły nie jest za bardzo ważny. Jak zwykle problemom osobistym Petera Parkera towarzyszą, nie wiedzieć czemu, reperkusje o globalnym charakterze. Tym razem twórcy postawili przede wszystkim na nostalgię. Sięgając po postaci i motywy z różnych Spider-Manów, udało się zwabić do kina różne pokolenia fanów tego super bohatera. Ja przyznaję otwarcie, że dałam się złapać na ten lep, bawiłam i wzruszałam się przednie i wyraźnie czułam, że te emocje udzielają się każdemu siedzącemu na przepełnionej sali widzowi. Chwyty, które tu zastosowano były ryzykowne, ale okazały się sukcesem.

Wątpliwości pojawiają się jakiś czas po seansie, kiedy magia i emocje opadają. Bez całej tej sentymentalnej otoczki, fabuła wydaje się zatrważająco prościutka, a jednocześnie panuje tu narracyjny bałagan. Powrót niektórych postaci, mimo że cieszy oko, okazał się właściwie niepotrzebny, nie mają bowiem żadnego wpływu na fabułę. Niektóre sceny można by wyciąć, a bohaterowie podejmują czasami nielogiczne decyzje tylko po to, by popchnąć historię naprzód. Niepokoi mnie też odrobinę kierunek, w jakim zmierzają bohaterowie Marvela. Skoro możliwe są już podróże w czasie i przenoszenie się do równoległych wymiarów, to wszystko można bez ograniczeń zmieniać, zresetować i napisać na nowo. A bez ryzyka i wyraźnej stawki, moje zaangażowanie raczej spadnie. Oczywiście piszę to wszystko na chłodno miesiąc po premierze filmu, który wtedy mnie pochłonął i na którym bawiłam się wyśmienicie. I może właśnie o to chodzi, żeby go za bardzo nie analizować, tylko dobrze wspominać?

(Ala Cieślewicz)

(Reż. Jon Watts)

Ocena: 7/10