Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Wystrzałowe wesele (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Zwiastun, plakat i informacje o filmie
Ten film to wydawałoby się idealny chłopiec do bicia dla każdego recenzenta. Mnie jednak pozytywnie zaskoczył. To oczywiście głupiutka i przerysowana komedia z wątkiem sensacyjnym, ale taka, która gra z widzem fair i dostarcza to, co obiecuje.
Darcy i Tom mają wziąć ślub na Filipinach. Tuż przed samą ceremonią przyszli państwo młodzi się kłócą i dlatego początkowo nie orientują się, że wyspę napadli piraci i trzymają wszystkich gości weselnych jako zakładników. Na szybką pomoc z zewnątrz nie ma co liczyć, więc Tom i Darcy będą musieli poradzić sobie sami.
Absurd goni absurd. Największym z nich jest tu zapewne sugestia, jakoby bohaterka grana przez Jennifer Lopez musiała nosić bieliznę modelującą. Nie wiem z kim aktorka podpisała cyrograf, ale nadal wygląda obłędnie. Sami terroryści inteligencją nie grzeszą, wciąż pudłują i do tego cierpią na selektywną głuchotę i ślepotę, dzięki czemu nasi nieobeznani z walką i bronią bohaterowie mogą bez problemu wodzić ich za nos. Da się jednak zauważyć w niektórych scenach parę kreatywnych pomysłów, o co taką produkcję bym nie posądzała, a i humor w większości przypadków dowozi. Oczywiście trafiają się też żarty kompletnie nietrafione, ale na szczęście nie znalazły się wśród nich fizjologiczne, obrzydliwe kawały, bez których amerykańskie komedie przez długi czas nie mogły się obejść.
Podoba mi się też dynamika między głównymi bohaterami. Nie jest to może jakaś ponadczasowa chemia ekranowa, ale sceny z ich udziałem naprawdę działają. Poza tym bardzo dobrze pod poszczególne sceny dobrano soundtrack. Możliwe, że jestem łaskawa dla tego filmu ze względu na moją niesłabnącą sympatię dla Jennifer Lopez. A może po prostu widziałam już tak dużo tego typu produkcji, że wyraźnie czuję różnicę między tym filmem a szarą masą reszty „zwariowanych komedii” kręconych na jedno kopyto i bez zaangażowania. To nadal przeciętniak, w którym jednak więcej rzeczy się udało niż spudłowało i przy którym spędziłam całkiem miłe i niezobowiązujące półtorej godziny.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Jason Moore
Ocena: 6/10