Uwaga wywiad: dzisiaj Mariusz Puszczewicz - wokalista zespołu 4. Piętro - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Uwaga wywiad: dzisiaj Mariusz Puszczewicz - wokalista zespołu 4. Piętro

Paweł Cieślewicz: Miło jest przeglądać internet i natknąć się na tucholanina, który bez żadnych kompleksów radzi sobie w innym środowisku. To wynika z charakteru, czy były na początku kłopoty?

Mariusz Puszczewicz: Jestem raczej osobą otwartą i jakoś nigdy nie stanowiło dla mnie większego problemu odnalezienie się w innym środowisku. W Koszalinie poznałem z czasem sporo osób, zdecydowanie życzliwie nastawionych do tego co robię z zespołem, więc jeśli były jakieś kłopoty na samym początku, to musiały być tak niewielkie, że po prostu o nich zapomniałem.


Zespół 4. Piętro. Od lewej Adrian Rozenkiewicz, Mariusz Puszczewicz, Bartłomiej Trosko. (fot. Robert Płatek)


PC: Pewnie sporo osób z Tucholi Cię zna, ale dla porządku powiedz parę słów o sobie, o latach szkolnych, o tym gdzie teraz mieszkasz i czym się zawodowo zajmujesz?

MP: W zasadzie co tu dużo mówić? Lata szkolne spędziłem w Tucholi, nie specjalnie się udzielając i dając się zapamiętać szerszemu gronu ludzi. Byłem raczej mało wyróżniającą się osobą. Nie mniej jednak, niezwykle mile wspominam czasy liceum, bliskich mi osób, przyjaciół, znajomych. Wielu z nich, podobnie jak ja opuściło rodzinne miasto, próbując szczęścia gdzie indziej. Ja wyjechałem do Koszalina, czego z perspektywy czasu, biorąc pod uwagę wszelkie późniejsze doświadczenia, pozytywne jak i negatywne, nie żałuję w najmniejszym stopniu. Co się tyczy spraw zawodowych to związany jestem przez studia i obecną pracę z branżą budowlaną.

PC: Impulsem do naszej rozmowy jest oczywiście twoja działalność pozazawodowa, a właściwie pasja. Powiedz coś bliżej na temat swojej muzyki, ale tak, żeby to tez zrozumieli ludzie w moim wieku, czyli 50+.

MP: Pierwsze koncerty zaczęliśmy grać w roku 2008, wcześniej sporo czasu spędzaliśmy na próbach, których wtedy jeszcze nikt tak nie nazywał, po prostu spotykaliśmy się i „graliśmy”. Były to covery znanych zespołów rockowych, które po czasie zaczęliśmy przerabiać nadając im nieco innego kształtu. Na takich „próbach” właśnie okazało się, że wokalnie wcale nie prezentuję się najgorzej i można coś z tym robić. Oczywiście nikt nie myślał wtedy jeszcze o koncertach. Pierwsze takie szlify przed publicznością odbywały się w koszalińskim pubie GRAAL, przez ponad 2 lata grywaliśmy tam od czasu do czasu dołączając kolejne utwory.

Przed jednym z koncertów w innym klubie trzeba było wymyślić nazwę – miała być umieszczona na plakatach zespołu CZAQU z Torunia, a my mieliśmy zagrać jako suport. Z uwagi na to, że poznaliśmy się i graliśmy wspólnie w koszalińskim akademiku, na czwartym piętrze, nazwa po kilku dniach rozmyślań pojawiła się sama. Do suportu nie doszło, nazwa została i wspólnie z Adrianem Rozenkiewiczem – RODZYN (Bytów) i Bartłomiejem Trosko - TROCHU( Kwidzyń) założyliśmy zespół „4. Piętro”.

Dodam również, że kilkukrotnie odwiedzaliśmy Tucholę, koncerty odbywały się w nie istniejącym już chyba Drum Club ( bardzo ubolewamy)
Idea grania utworów coverowych, z własną aranżacją utrzymała się do dziś. Istnieją jednak odstępstwa od tej zasady w postaci dwóch własnych utworów: „One way road” oraz „Anonimowy” w obu przypadkach zarówno warstwa tekstowa jak i muzyczna są mojego autorstwa, jednak jak na marnego gitarzystę przystało, aby to wszystko miało ręce i nogi, Rodzyn ( zażądał bym wymienił go jako moje muzyczne guru, co też niniejszym czynię) i Trochu musieli dołożyć sporo muzycznej energii i udoskonaleń.

Przez kilka lat grywania po różnych lokalach ( Koszalin, Tuchola, Bytów) zostaliśmy zaproszeni do zagrania koncertu unplugged w Radiu Koszalin. Na potrzeby tego występu skład został powiększony z trzech do siedmiu osób. Poza gitarami akustycznymi pojawiły się takie instrumenty jak fortepian, gitara basowa, perkusja czy wiolonczela.

Obecnie wspólnie z Rodzynem bierzemy udział w niecodziennym projekcie grunge (grandż) unplugged w Radiu Koszalin. Wydarzenie to jest o tyle niezwykłe, że bierze w nim udział koszalińska mieszanka, zarówno muzyczna / zespołowa jaki i pokoleniowa. Wystąpi w sumie 19 osób, w tym 9 wokalistów i wokalistek śpiewających utwory m.in. Nirwany, Pearl Jam, Alice in Chains. Nastąpi to w czwartek 18go kwietnia, nagrania z tego wydarzenia z pewnością dostępne będą na naszym zespołowym fan page’u. www.facebook.com/4pietro
 



PC:
Czy odczuwasz tremę na scenie, bo ponoć połowa artystów ją odczuwa, a druga połowa nie chce się do niej przyznać? Pytam, bo widziałem, jak śpiewałeś wspólnie w jakimś klubie z Muńkiem Staszczykiem i wyglądałeś na wyluzowanego, a w końcu Muniek Staszczyk to jest ktoś.

MP: Heh. Trema towarzyszy mi od samego początku, na każdym koncercie bez wyjątku, chociaż oczywiście intensywność tych odczuć bywa różna w przypadku poszczególnych koncertów. Na szczęście nie jest to coś co mnie paraliżuje. Zazwyczaj jest tak, że w dniu koncertu praktycznie nie jem, ograniczam się do śniadania, jedzonego zresztą bez większej przyjemności (stres), raczej wynika to z posiadanych resztek rozumu, że jeść trzeba itd... Występ z T.Love był jednym z takich gdzie stres pojawia się jeszcze na długo przed wejściem na scenę. Zwłaszcza, że zespół nie jest mi obojętny. Wychowywałem się na Ich muzyce i nagle taka możliwość… ciężko jest zasnąć po takim wieczorze. Sam Muniek zachował się w sposób bardzo wyluzowany i przyjazny, w niczym nie widział problemu, zgodził się na wspólne zaśpiewanie „King’a” mimo, że wcześniejsze ustalenia były zupełnie inne. Generalnie stworzył wokół fantastyczną atmosferę i na scenie udzielił niezbędnego wsparcia, co z pewnością pomogło.

PC: Do jakiego momentu chcesz dojść w muzyce, jak długo chcesz się tym zajmować, koncertować? Co chcesz osiągnąć?

MP: Jesteśmy jeszcze na początku tej muzycznej drogi, na pewno nie myślimy o tym kiedy przyjdzie czas to wszystko zakończyć. To przede wszystkim fantastyczna przygoda, coś, o czym myślę każdy z nas będzie kiedyś mógł z nieskrywaną radością powspominać. Mamy obecnie sporo planów, które pomału zaczynamy realizować, ale nie chciałbym jeszcze mówić o tym w szczegółach. Z całą pewnością nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.    

PC: Czy takie, nazwijmy to hobby (?) to kosztowna zabawa, czy „da się żyć”?

MP: Z mojej perspektywy jako wokalisty, te wszystkie koszty są względnie niewielkie. Mam na myśli opłacanie sali prób i oczywiście sporą ilość czasu spędzaną na próbach ( z drugiej strony to przyjemność wiec też do końca nie można tego traktować w kategorii kosztów). W przypadku muzyków dochodzą już elementy dodatkowe, takie jak struny, efekty do gitary, generalnie sprzęt sam w sobie już tani nie jest. Na obecnym etapie wyżyć się z tego po prostu nie da, ale też gdybyśmy w ten sposób do tego podchodzili tego wywiadu z pewnością by nie było. Ale tak to już bywa jak się ma pasję, kosztowniejsze jest np. żeglarstwo, więc nie ma co narzekać tylko trzeba robić swoje. Tym bardziej, że w tym wypadku jest szansa, że karta się odwróci

PC: Praca zawodowa, występy, to chyba pochłania cały twój czas? Nie marzy Ci się taki spokojniejszy tryb życia, kanapa, telewizor, kino?

MP: Jak to mawiają „ jeśli brakuje Ci czasu, znajdź sobie kolejne zajęcie”. Prawdą jest, że praca zawodowa i muzyka zajmują zdecydowaną większość   mojego dnia codziennego. Bywa tak, że wychodzę z domu nad ranem do pracy, a wracam 21-22, bo w miedzy czasie mamy próbę. Z pewnością szalonym byłoby jednak zamienienie tego na kanapę, telewizor, wbicie się w ciepłe kapcie itd... Sądzę, że to byłoby coś co by mnie dobiło mentalnie. Nie jestem typem domatora, bardzo cenię sobie kontakt z ludźmi. Bywają jednak momenty kiedy wyłącza mi się tryb ekstrawertyka i zwyczajnie chcę pobyć sam by się wyciszyć.

PC: Dziękuję za rozmowę, możesz mnie doliczyć do grona swoich fanów.

Linki do utowrów:
- występ z T.Love
- „Mamy tylko siebie” Strachy na Lachy
- „Anonimowy” 4.Piętro
- „One way road” 4.Piętro
- „ Szklany człowiek” Myslovitz
- „Livin’n on a prayer” Bon Jovi