Recenzja filmowa: Kaskader (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Kaskader (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

 

Sezon na letnie kino rozrywkowe z fajerwerkami można uznać za otwarty, a jeżeli reszta tegorocznych propozycji będzie stała na poziomie „Kaskadera”, to dodatkowo będzie go można uważać za sezon udany.

Ryan Gosling ostatnio mocno u mnie zapunktował w „Barbie”, gdzie był najjaśniejszym elementem. Emily Blunt od dawna uwielbiam, więc jasne było, że nie przegapię ich duetu na wielkim ekranie. Od razu zaznaczam, że nie jest to jedna z tych sytuacji, w której paruje się przed kamerą dwie wielkie gwiazdy w nadziei, że ich obecność przysłoni widowni mielizny scenariusza. (Do dzisiaj mam traumę po obejrzeniu „The Mexican” z Bradem Pittem i Julią Roberts.)

Scenariusz może nie jest zbyt wymyślny i podporządkowany scenom akcji, ale oferuje coś więcej niż atrakcyjną parę na tle ładnych widoczków. Ryan Gosling wciela się w rolę Colta Steversa, tytułowego kaskadera, który wraca do zawodu po wypadku na planie. Gwiazdor superprodukcji, przy której został zatrudniony właśnie zaginął i Colt musi go szybko odnaleźć, inaczej zamkną produkcję, której reżyserką jest Jodi, była ukochana Colta.

A potem to już mamy do czynienia z masą bijatyk w rozmaitych lokacjach i z podejrzanymi typami. Akcja rzadko kiedy zwalnia, jest głośno, bombastycznie i umiarkowanie logicznie. Tym ostatnim bym się jednak nie przejmowała, bo pozostałe aspekty zapewniają świetną rozrywkę. Reżyser jest byłym kaskaderem i tym projektem składa hołd wszystkim dawnym kolegom po fachu. Wyraźnie czuć w filmie serce i entuzjazm. Mamy więc wiele umiejętnie poprowadzonych potyczek, ale też mnóstwo humoru i nawiązań do innych filmów, kinomaniacy będą mieli frajdę z ich wyłapywania. Ryan Gosling jest uroczy, sypie charyzmą na prawo i lewo i w pełni wykorzystuje swój komediowy potencjał. Bardzo podobał mi się też dobór muzyki do poszczególnych scen, kiedy w tle wybrzmiał motyw przewodni z „Miami Vice”, byłam uśmiechnięta od ucha do ucha. I chociaż film jest bardziej zbiorem udanych scen niż koherentną historią i za miesiąc raczej już o nim nie będę pamiętać, to w trakcie seansu bawiłam się fantastycznie.

(Ala Cieślewicz)

Reż. David Leitch

Ocena: 7/10