Recenzja filmowa: Joker: Folie à deux (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Joker: Folie à deux (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

Repertuar Kina "Sokół" w Tucholi: Październik 2024

Powiedzieć, że ten film wywołał dyskusje, to jak nic nie powiedzieć. I działo się tak od momentu ogłoszenia przez Todda Phillipsa, że jego komercyjno – artystyczny hit z 2019 roku doczeka się kontynuacji. I tak jak pierwsza część otrzymała nagrodę na festiwalu w Wenecji i zarobiła ponad miliard dolarów, tak część druga zmierza do finansowej katastrofy i jest obecnie ulubionym chłopcem do bicia zarówno krytyków, jak i widzów.

Są oczywiście i tacy, którym ten film się podobał. Ja niestety do nich nie należę, chociaż rozumiem koncepcję reżysera i na papierze nawet mi się ona podoba. Już w oryginale Joker potraktowany był bardzo niekomiksowo i w kontynuacji reżyser poszedł jeszcze bardziej w tę stronę, dostarczając głównemu bohaterowi więcej nieszczęść, a momentami wręcz upodlenia. Nie mam problemu z tym, co twórcy zrobili z Jokerem, tylko jak to zostało ukazane na ekranie.

Mówiąc prosto z mostu, film jest nudny. Posępny i przytłaczający nastrój może być ciekawym tłem dla historii, problem w tym, że historii tu praktycznie nie ma. Arthur Fleck siedzi w więzieniu i czeka na proces za zamordowanie pięciu osób. Jego adwokatka buduje linię obrony w oparciu o niepoczytalność, próbując udowodnić, że Arthur i Joker to dwa osobne byty. Punkt wyjściowy wygląda obiecująco, zwłaszcza że na horyzoncie pojawia się Lady Gaga jako Harley Quinn, z którą Arthur/Joker nawiązuje bliższą relację. Jak jest więc możliwe, że nic tu się nie dzieje? Tym bardziej, że narrację oparto na dwóch gatunkach, które zdają się gwarantować emocje: musical i dramat sądowy. Tymczasem numery muzyczne wypadają bardzo blado i niemrawo i tylko spowalniają i tak już bardzo wolne tempo filmu. Najgorzej jest jednak jak przenosimy się na salę sądową, gdzie zwyczajnie powtarza się nam informacje doskonale nam już znane z pierwszej części. Zero zaskoczeń, zero intrygi i napięcia, ten film jest kompletnie pozbawiony energii. Wizualnie nadal ładnie wygląda, ale w większości są to ujęcia statyczne. Na ponad dwie godziny filmu przypada jedna mocno poruszająca scena i jedna ciekawa postać drugoplanowa w osobie strażnika granego przez Brendana Gleesona. To zdecydowanie za mało.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Todd Phillips

Ocena: 5/10