Recenzja filmowa: Wyjdź za mnie (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Wyjdź za mnie (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje na Mediakrytyk

 

Wielka gwiazda muzyki Kat Valdez ma zamiar poślubić inną wielką gwiazdę muzyki Bastiana. I jak na wielkie gwiazdy muzyki przystało zamierzają to uczynić w czasie transmitowanego na żywo koncertu przed wielomilionową publicznością. Chwilę przed wejściem na scenę Kat przeżywa szok, kiedy w sieci pojawia się nagranie, z którego jednoznacznie wynika, że ukochany zdradził ją z asystentką. Żeby zachować twarz, Kat wybiera przypadkowego faceta z widowni i to za niego wychodzi za mąż.

Z opisu fabuły wynika niezbicie, że mamy do czynienia z komedią romantyczną. Ten gatunek filmowy cieszy się swego rodzaju immunitetem. Absurdalne sytuacje i zbiegi okoliczności są tu nie tylko tolerowane, ale wręcz oczekiwane. Ten film zamiast treści ma watę cukrową. Można tu, co prawda usłyszeć echa „Notting Hill” (wielka gwiazda i zwykły człowiek), jednak „Wyjdź za mnie” zdecydowanie nie wyszło spod pióra ironicznego i pomysłowego Richarda Curtisa. Zadowala się sprawdzonymi schematami i nie zawraca sobie głowy kreatywnością.

Poszłam na ten film ze względu na obsadę. Gdyby tę samą historię zaserwowano mi przykładowo z Barbarą Kurdej -Szatan i Mikołajem Roznerskim moja noga w kinie by z pewnością nie postała. To jest jednak ten moment, kiedy przyznaję otwarcie, że bardzo lubię Jennifer Lopez i to od czasu, kiedy grała w serialu „Uśmiech losu” puszczanym u nas prawie trzydzieści lat temu. Tutaj nie tylko gra, ale jest też współproducentką i daje z siebie wszystko. Jeżeli ten film jest w stanie kogokolwiek rozśmieszyć albo wzruszyć, to właśnie dzięki talentowi i charyzmie Jennifer Lopez. Ja jej w każdej scenie kibicowałam, bez względu na to w jak idiotycznych sytuacjach znajdowała się jej bohaterka. Nie wiem też, jak ona to robi, ale po pięćdziesiątce wygląda lepiej niż po dwudziestce. I do tego wciąż naturalnie. Bardzo dobrym pomysłem było połączenie jej z Owenem Wilsonem, chociaż na pierwszy rzut oka w ogóle do siebie nie pasują. Do końca filmu zdołali mnie jednak przekonać, że jest inaczej.

I to właściwie wszystko, co mogę napisać o tym filmie. Jeżeli ktoś ma alergię na komedie romantyczne, to ten film go raczej nie wyleczy. Inni mogą spędzić przyjemnie czas.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Kat Coiro

Ocena: 6/10