Recenzja filmowa: Masz ci los! (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Masz ci los! (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

 

Opis filmu pozwalał mieć nadzieję na ciekawą i wciągającą komedię. Po tym jak patriarcha rodu niespodziewanie umiera, na pogrzeb przyjeżdża nieprzepadająca za sobą rodzina. Podczas stypy okazuje się, że zmarły wygrał na loterii. Niestety szczęśliwy los został pochowany razem z nieboszczykiem. Pośród lejącego się litrami alkoholu powstaje plan, by po zapadnięciu ciemności zakraść się z łopatami na cmentarz.

Poczucie humoru to kwestia mocno indywidualna, dlatego nie zamierzam analizować jak bardzo śmieszny jest ten film. Ja się parę razy zaśmiałam, zdecydowanie jednak więcej ziewałam, co jest o tyle dziwne, że film trwa mniej niż półtorej godziny. Problem polega na tym, że scenarzyści mieli pomysł na punkt wyjściowy, ale zabrakło im kreatywności na jego rozwinięcie. Co najlepsze kąski trafiły w całości do trailera, dlatego zniechęcam do oglądania go przed seansem. Bez efektu zaskoczenia nie są już tak śmieszne.

Zdziwiło mnie bardzo niemrawe tempo tego filmu i bierność bohaterów, zważywszy na ich dość śmiały zamiar odkopania ojca/teścia. Dawało to przecież świetną okazję do knucia i zawierania sojuszów i niby takie próby są podejmowane, ale ostatecznie też nic z tego nie wynika. A skoro już decydujemy się, by aktorów posadzić przy stole, to trzeba wyposażyć ich w błyskotliwe i zabawne dialogi, tymczasem tu przeważają kawały z brodą i często wieje nudą. Na większość postaci wyraźnie zabrakło pomysłu, więc nastoletnie wnuki pałętają się po lesie, a synowa Sonia Bohosiewicz przez pół filmu siedzi przed telewizorem.

O samych bohaterach też się za wiele nie dowiadujemy, poza tym, że jedna para to dewoci a druga miastowi, wszyscy to pazerni hipokryci. Nikt nie pokwapił się jednak, by wyjść nieco poza te tradycyjne narodowe szablony i nadać tym postaciom choć odrobinę indywidualnego charakteru i jakąś ciekawą historię rodzinną. Twórcy poprzestali na nurzaniu się w stereotypach. Właściwie tylko Marian Dziędziel się broni. W roli interesownego księdza, który w tej rodzinnej hucpie chce ukręcić własne lody, prezentuje tak potrzebną w każdej komedii energię i polot. Szkoda, że reszcie obsady się to nie udzieliło, a przecież są tu takie nazwiska jak Iza Kuna, czy Rafał Rutkowski, którym z pewnością nie można odmówić talentu komediowego. A sam film nie jest żenujący,ani głupi, jak lwia część polskich komedii, jest po prostu nijaki.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Mateusz Głowacki

Ocena: 5/10