Monika Gruntkowska zaprasza do lektury: „13 wojen i jedna” - Krzysztof Miller - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Monika Gruntkowska zaprasza do lektury: „13 wojen i jedna” - Krzysztof Miller

Prezentujemy Państwu kolejną recenzję książki naszej czytelniczki, Moniki Gruntkowskiej. Zachęcamy również do obejrzenia galerii grafiki i zdjęć tej samej autorki.


Zobacz również: Grafika - Monika Gruntkowska,  Fotogaleria - Monika Gruntkowska
 
Poprzednie recenzje: "W domu innego", „Wilk z Wall Street”, "Na pokuszenie", "Zabójca" , "Zła Kobieta", "Szczęśliwa ulica", "Ziarno prawdy" "Poza czasem" , "Droga do zapomnienia", „Włosi. Życie to teatr”, „Wiatr”, „Przywróceni”, „Zapach miasta po burzy"€“, „Transsyberyjska. Drogą żelazną przez Rosję i dalej”

Dookoła zamieszanie, toczy się wojna. Miller celuje w ludzkie dramaty aparatem, niczym mierzący bronią żołnierz do przeciwnika. Gruzja- płonący parlament, przelatujące nad głową pociski, ludzie mijający się ze śmiercią, niektórzy uciec nie zdążyli. Rumunia- pierwsza sfotografowana śmierć. RPA- upadek apartheidu, na ulicach walki, ludzie z płonącymi oponami na szyjach giną w męczarniach.

Krzysztof Miller oglądał przez swój obiektyw najważniejsze konflikty zbrojne XX wieku. Z aparatem czuje się kompletny, dopełnia go i jest jego częścią. W książce opisuje rzeczywistość fotoreportera wojennego i towarzyszący mu trud pogoni za kolejnymi obrazami, bardzo często związany z zagrożeniem życia. Obnaża kulisy pracy i jej skutki. Opisuje wciąż powracające duchy przeszłości, z którymi musiał się zmierzyć. Pomimo wielu wewnętrznych emocji, nie skupia się tylko na sobie. Pokazuje nieszczęścia całych zbiorowości jak i pojedyncze, jednostkowe tragedie.

Książka odsłania prawdę o fotografii wojennej, która odciska swe piętno na wykonawcy. Nie znajdziemy tu literacko pięknych opisów zdarzeń. Język jest prosty i dosadny, wzmaga wiarygodność przedstawionych sytuacji. Historie reportera wzbogacają też fotografie umieszczone w książce, które dokumentują przebytą przez Krzysztofa Millera drogę. Warto przejść się jego śladami, przewracając kolejne strony książki.

Monika Gruntkowska