Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Hobbit: Pustkowie Smauga
Proponujemy Państwu recenzję filmu fantasy w reżyserii Petera Jacksona “Hobbit: Pustkowie Smauga”. Film miał swoją światową premierę 2 grudnia 2013 roku. Na ekrany polskich kin wszedł 27 grudnia 2013 roku
Poprzednie recenzje: Życie Pi, Sęp, Lincoln, Operacja Argo, Niemożliwe, Nędznicy, Miłość, Intruz, Piękne istoty, Jurassic Park 3D, Wróg numer jeden, Układ zamknięty, Django, Iron Man 3, Drogówka, Wielki Gatsby, Tylko Bóg wybacza, Poradnik pozytywnego myślenia, Drugie oblicze, Światła wielkiego miasta, Atlas chmur, Kac Vegas 3, Projekt X, Iluzja, Elizjum, Tysiąc lat po ziemi, Dary Anioła: Miasto Kości, Hobbit: Niezwykła podróż, Tajemnica Westerplatte, Blue Jasmine, Imagine Dziewczyna z szafy, W imię…, Wałęsa. Człowiek z nadziei, Diana, Labirynt, Martwe zło, World War Z Obecność, Wyścig, Mama, Kapitan Phillips, Thor: Mroczny świat, Igrzyska Śmierci: W pierścieniu ognia, Oldboy: Zemsta jest cierpliwa
Ciąg dalszy przygód hobbita Bilbo, który towarzyszy trzynastu krasnoludom w wyprawie do Samotnej Góry, gdzie czeka na nich smok. Część pierwsza to był tylko długi rozbieg do prawdziwej akcji, którą możemy podziwiać w tym filmie. Producenci nie żałowali funduszy, bo było wiadomo, że budżet zwróci się już w ciągu pierwszych dni wyświetlania w kinach. Mamy więc pościgi i walki wręcz. Miejscami montaż jest odrobinę za szybki, przez co całość ociera się o grę komputerową, ale za to choreografia walk jest naprawdę pomysłowa. (Niesamowite, na ile sposobów można skrócić orka o głowę.)
Bohaterowie znani już z poprzedniej części nabierają więcej indywidualnych cech, dochodzą również nowe, interesujące postacie. Jako że ekran kipi od testosteronu, scenarzyści za plecami Tolkiena wprowadzili postać elficy Tauriel, która jednak macha mieczem nie gorzej niż panowie. Jednak to, co stanowi o wyższości tej części nad poprzednią, to Smaug. Smok jest oczywiście wytworem komputerowej wyobraźni specjalistów od efektów, ale bez cienia ironii można tu mówić o prawdziwej kreacji aktorskiej. Nie dość, że jest naprawdę przerażający, to ma coś, co spokojnie można nazwać charyzmą. Scena konfrontacji malutkiego hobbita i Smauga jest najlepsza w filmie.
Do paru rzeczy można się przyczepić. Denerwuje obecność w obsadzie Orlando „jedna mina, w porywach dwie” Blooma w roli Legolasa. Ta postać występuje tylko we „Władcy Pierścieni”, jednak reżyser na przekór Tolkienowi wcisnął go tu na siłę. Film mógłby się też obejść bez dodanego kompletnie „od czapy” miłosnego wątku. Na szczęście są to kwestie poboczne, które nie rzutują na odbiór całości.
A najgorsze jest to, że film kończy się w najciekawszym momencie i na kolejną część trzeba czekać cały rok.
(Ala Cieślewicz)
Obsada:
Ian McKellen
Martin Freeman
Richard Armitage
Ken Stott
Graham McTavish
William Kircher
James Nesbitt
Stephen Hunter