Recenzja filmowa: Boyhood - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Boyhood

Na przełomie roku zapraszamy Państwa do zapoznania się z recenzją naprawdę niezwykłego filmu, a naszej recenzentce - Ali Cieślewicz serdecznie dziękujemy za kolejny rok współpracy!

Na koniec roku jedna z najważniejszych jego premier filmowych. Podczas gdy do kin nadciągać będą oczekiwane nowości 2015 (o których tu na pewno przeczytacie) początek roku będzie obfitował w podsumowania i rozdania nagród za 2014. Wśród laureatów zapewne niejednokrotnie usłyszymy tytuł „Boyhood”, film absolutnie wyjątkowy w dotychczasowej kinematografii, ze względu na okoliczności w jakich powstał. Nakręcony został w sumie w ciągu czterdziestu dni zdjęciowych, ale za to na przestrzeni … jedenastu lat. Co roku ekipa i aktorzy spotykali się, by nakręcić jeden fragment historii. To dlatego Mason, którego perypetie tu śledzimy, w pierwszej scenie jest rozkosznym sześciolatkiem, szusującym na rowerze, a w ostatniej ,po osiągnięciu pełnoletności, wyjeżdża z domu na studia. I cały czas gra go ten sam aktor, debiutant Ellar Coltrane.

Pomysł bardzo ryzykowny, bo w ciągu dekady wszystko może się przecież wydarzyć, zwłaszcza w kapryśnym i nieprzewidywalnym przemyśle filmowym. Reżyser Richard Linklater miał jednak dużo szczęścia i postawił na sprawdzony zespół, który wytrwał do końca. A wspaniały efekt na pewno zrekompensował wszystkie trudy. Przez ponad dwie godziny obserwujemy dorastanie Masona i jego siostry, jego relacje z rozwiedzionymi rodzicami, kolejnymi ojczymami i rówieśnikami.

To bardzo subtelne kino bez emocjonalnych trzęsień ziemi i dramatycznych zwrotów akcji. Śledzimy często bardzo błahe i niepozorne scenki z życia, ale o nudzie nie ma mowy. Po raz kolejny okazuje się, że „zwyczajne” jest wciągające i atrakcyjne. O aktorstwie można mówić tylko w superlatywach, ale nie mogło być inaczej, bo aktorzy mieli dużo czasu, żeby zżyć się z kreowanymi przez siebie postaciami. Naturalna charakteryzacja też na pewno dodała wiarygodności.

Trzymam kciuki za „Boyhood” i życzę Wam i sobie samych dobrych filmów w 2015!

(Ala Cieślewicz)
 

Poprzednie recenzje: