Recenzja filmowa: Teoria wszystkiego - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Teoria wszystkiego

Dzisiaj mamy dla Państwa „dwa w jednym”. Z jednej strony jest to kolejny uczestnik oscarowego wyścigu (dostał pięć nominacji w najważniejszych kategoriach), ale też historia pięknej miłości, czyli film idealny na Walentynki. „Teoria wszystkiego” miała swoją światową premierę 7 września 2014 roku. Na naszych ekranach film pojawił się 30 stycznia 2015 roku.
 

Poprzednie recenzje:


Astrofizyka Stephena Hawkinga kojarzą wszyscy, nawet ci, którzy od zakończenia liceum przedmioty ścisłe omijają szerokim łukiem. Bo jest to postać absolutnie wyjątkowa. Mimo, że od kilkudziesięciu lat porusza się na wózku inwalidzkim i porozumiewa ze światem za pomocą syntezatora mowy, nie zaprzestał intensywnej pracy i publikacji rewolucyjnych teorii o kosmosie.

Ale najpierw był rok 1963, kiedy w pierwszej scenie filmu widzimy jak młody Stephen ściga się na rowerze. Zastanawia się na tematem pracy doktorskiej i bierze czynny udział w uniwersyteckim życiu. Ten film nie opowiada jednak o kolejnych szczeblach jego nietuzinkowej kariery. Skupia się na relacji Stephena Hawkinga z żoną Jane (scenariusz bazuje na książce jej autorstwa). W momencie, kiedy się pobierali, zmagał się już z szybko postępującym paraliżem i dawano mu dwa lata życia. Mimo to zdecydowali się na założenie rodziny. Genialnego naukowca obserwujemy więc przede wszystkim w domowych pieleszach, w często błahych rodzinnych sytuacjach. Historia Hawkingów jest sama w sobie niezwykła, dlatego twórcy zrezygnowali z wszelkich filmowych ozdóbek. O najbardziej newralgicznych kwestiach mówi się tu z otwartością i spokojem, nie przemilczając konfliktów. Nie zrobiono z pani Hawking cierpiętnicy ani Siłaczki.

Oczywiście nie obeszło się bez krzepiących scen chwalących pogodę ducha, ale o ile jest to wprowadzone z wyczuciem, nigdy nie uznaję tego za wadę. „Teoria wszystkiego” ma pozytywne przesłanie bez grama ckliwości. Film o miłości bez harlequinowej sztampy.

Wszystko sfilmowane w ciepłych kolorach. Wielka Brytania nie ma chyba w swojej historii niefotogenicznej epoki. Jeżeli dodać do tego piękną muzykę, idealnie współgrającą z każdą sceną, to otrzymamy wciągający, nastrojowy obraz. Oryginalny Stephen Hawking pochwalił film, twierdząc, że zobaczył tam prawdziwego siebie. A to chyba najlepsza rekomendacja.

(Ala Cieślewicz)

Obsada:
Eddie Redmayne
Felicity Jones
Charlie Cox
Emily Watson
Simon McBurney
David Thewlis
Maxine Peake
Harry Lloyd