Recenzja filmowa: W głowie się nie mieści - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: W głowie się nie mieści

Na ciepłe, letnie dni, proponujemy dzieciom i dorosłym animację, fantasy i komedię rownocześnie. „W głowie się nie mieści” zadebiutowało na ekranach 18 maja 2015 roku, a na ekranach kin polskich film pojawił się 1 lipca 2015 roku.

 

Poprzednie recenzje:

Wiem, znowu kreskówka, ale nic nie poradzę, że letnia oferta dla nieletnich zdecydowanie przebija inne. „W głowie się nie mieści”, choć bezsprzecznie zabawna, to przede wszystkim mądra, wzruszająca i wciągająca historia, a takie biorę w ciemno, nawet jeżeli są opowiadane za pomocą pasteli. Czasami zazdroszczę współczesnym dzieciakom ich różnorodnych bajek, przy których moje „Smerfy” i „Gumisie” nieco tracą na atrakcyjności. Później jednak przypominam sobie, że moich rodziców z kolei zabawiali swego czasu Jacek i Agatka, czyli dwie gadające piłeczki pingpongowe i od razu mi lepiej.

Trafiamy do głowy jedenastolatki. Tam, przy konsoli kontrolującej układ nerwowy, urzęduje pięć spersonalizowanych emocji: Radość, Smutek, Odraza, Gniew i Strach. Gadatliwe postacie przekomarzają się, rywalizują, częściej jednak współpracują, by doświadczenia życiowe małej dziewczynki były jak najbardziej różnorodne i ciekawe. Pomysłowość twórców nie ma tu granic. Jak pokazać plastycznie i przystępnie pracę mózgu? Oczywiście dzięki finezyjnym metaforom. Wspomnienia to różnobarwne kule; niektóre starannie składowane, stanowią fundamenty osobowości, inne po pewnym czasie lądują bezpowrotnie na wielkim wysypisku. Podświadomość przyjmuje kształt ponurego lasu, pełnego pułapek. Jest jeszcze wytwórnia snów, przedstawiona jako wysokobudżetowy plan filmowy, rodem z Hollywood. A wszystko pokazane z humorem bez infantylnej i naiwnej nuty.

Na sukces tej produkcji składa się jak zwykle fenomenalny polski dubbing. Nigdy nie pomyślałabym, że kiedykolwiek pochwalę „artystyczne osiągnięcia” Małgorzaty Sochy, ale jako Radość jest świetna i zdecydowanie najlepsza, chociaż ma obok siebie m.in: Kingę Preis, Maję Ostaszewską i Cezarego Pazurę.

Zawsze można podczepić się w kinie pod jakieś dziecko. Jeżeli jednak przyjąć, że „W głowie…” dorównuje takim animowanym arcydziełom jak „Odlot” i „WALL -E”, żadne alibi, poza chęcią obejrzenia dobrego filmu, nie jest potrzebne.

(Ala Cieślewicz)

reż. Pete Docter